sobota, 24 września 2016

Rozdział XVI



„(…)ta sielanka, nie będzie długo trwała.. Nigdy nie trwa..”


Dzisiaj obudziłam się punktualnie. Wyszłam na dwór z owczarkiem i wróciłam do domu. Czułam się o wiele gorzej, niż wczoraj, więc wzięłam parę tabletek i poszłam na górę. Wyjęłam z szafy grube rajstopy i ciepłą sukienkę. Umyłam zęby, a z włosów splotłam wianuszek. Nie chciało mi się malować, ale postanowiłam, że zajmę się tylko rzęsami i ustami. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Nałożyłam kozaki i ciepły płaszcz, po czym otuliłam się grubym szalem. Nie chciało mi się jeść, więc wyszłam z domu bez śniadania. W drodze do szkoły spotkałam Kastiela.
-Co ty tu robisz? – zapytał
-Chyba to, co każdy.. Idę na lekcje.. – spojrzałam na niego pytająco
-W tym stanie? – zlustrował mnie wzrokiem
-No sorry, ale nie miałam ochoty się dzisiaj stroić.. – powiedziałam z wyrzutem
-Nie oto mi chodzi! Przecież od razu widać, że źle się czujesz.. – w jego głosie było słychać troskę – Powinnaś zostać w domu..
-Już to gdzieś słyszałam.. – przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z Victorią
-To czemu nie zostałaś?! – traktował mnie jak małe dziecko
-Przecież mamy ten sprawdzian z chemii.. Nie chcę się narażać Delanay..
-Jesteś nienormalna.. – puknął mnie w czoło –.. nie znam nikogo, kto by olał chorobę dla nauki..
-No widzisz.. Jak to było? „Jesteś niesamowita”? – przypomniałam mu jego słowa i zaśmiałam się
Żartowaliśmy sobie jeszcze przez chwilę, gdy nagle mnie zamurowało. Miałam wrażenie, że widziałam samochód Maxa..
-Co się stało? – spytał Black
-Wydawało mi się.. a zresztą.. nieważne.. – nie chciałam niepotrzebnie niepokoić czerwonowłosego
Równie dobrze mogłam zobaczyć podobnego gościa. To nie musiał być on..
Po chwili staliśmy już przed szkołą. Podeszliśmy do naszych znajomych i przywitaliśmy się.
-Ali, czemu nie zostałaś w domu? – usłyszałam głos Gray
-No właśnie.. słabo wyglądasz.. – zawtórowała jej Linn
-To samo jej mówiłem.. – wtrącił się buntownik –.. a wiecie co powiedziała? Że musiała przyjść, bo dzisiaj jest ten sprawdzian z chemii!
-Jesteś niepoważna! – dodał Alexy
-Wszyscy się już powtarzacie.. – westchnęłam
-Ale wszyscy mamy rację.. – odpowiedział Kentin i w tym momencie zadzwonił dzwonek zwiastujący rozpoczęcie lekcji
-Dziękuję.. – złożyłam swoje dłonie w znak japońskiego podziękowania
Poszliśmy na lekcje. Pierwsza była historia z panem Farazowskim. Usiadłam wraz z Blackiem w ostatniej ławce. Na moje nieszczęście, Potter dziś odpytywał..
-Panna Alice Courtney.. – czemu ja?
-T-tak? – wiedziałam co się święci..
-Zapraszam na środek. – machnął ręką wskazując miejsce, w którym powinnam już stać
Wstałam z miejsca i poczułam, że topnieje mi grunt pod stopami. Dobrze, że nie zjadłam tego śniadania, bo w moim brzuchu rozpoczął się właśnie występ akrobatów, ale nie zważając na to, doczłapałam na środek sali. Na szczęście posiadałam wspaniałą pamięć. Dużo zapamiętywałam z lekcji i dzięki temu z odpowiedzi dostałam czwórkę. Opadłam na ławkę, po czym odpaliłam komórkę. Musiałam się odstresować, dlatego włączyłam jakąś grę i zaczęłam w nią nakurwiać. Zanim się na dobre rozegrałam ponownie zadzwonił dzwonek. Wraz z moją paczką usiedliśmy na schodach. Wyjęłam podręcznik od chemii i znów wszystko powtórzyłam. Zaczęliśmy się nawzajem pytać. Ku wspólnemu zdziwieniu, każdy świetnie opanował materiał. Niestety, ja czułam się coraz gorzej..
-Alice, wszystko okej? – zapytał Lysander
-T-tak, tylko trochę źle się czuję.. – odpowiedziałam
-Jadłaś coś dzisiaj? – zapytał Alexy
-Nie.. Przestańcie mnie tak o wszystko wypytywać! – mój poziom stresu eksplodował, cały czas miałam w głowie widok Jones’a
-To ty przestań się zachowywać jak małe dziecko! – Blacka chyba też poniosło – Jak się jest chorym, to się leży w łóżku, a nie przychodzi na głodnego do szkoły tylko po to, by napisać jeden głupi sprawdzian!
-Będę robiła to, co będę chciała! – wstałam i poszłam do łazienki
Stanęłam naprzeciwko lustra. Może nie potrzebnie się uniosłam.. Nie przywykłam do takiego traktowania, w Shea nie miałam przyjaciół i nikt się o mnie tak nie troszczył, a że nie lubię nowych sytuacji, reaguję złością. Jestem naprawdę popierdolona.
 Postanowiłam, że napiszę ten sprawdzian i wrócę do domu. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej. Wpatrując się w swoje odbicie, zobaczyłam cierpiącą dziewczynę, którą byłam jeszcze parę miesięcy temu. To mnie dobiło. Wyszłam z toalety i udałam się w stronę sali geograficznej. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, po części dlatego, że nie lubię przyznawać się do błędu. Nie wiem jak oni ze mną wytrzymują.. Wkrótce rozpoczęła się lekcja geografii, potem matematyki, angielskiego, fizyki i teraz oczekiwałam na chemię. Wszystkie przerwy spędziłam w jakimś kącie ucząc się, z dala od wszystkich. Tym razem tak się nie stało, bo gdy miałam tam iść drogę zagrodzili mi moi przyjaciele.
-Alice? Co ci odbiło? – zapytała się Rozalia
-Przecież wiesz, że wszyscy chcieliśmy dobrze.. – dodał Alexy
-J-ja.. przepraszam.. – spuściłam wzrok w podłogę –.. wiecie.. do tej pory liczyłam tylko na swoją rodzinę i nadal nie mogę przywyknąć, że ktoś inny się o mnie troszczy.. – po policzku spłynęła mi łza – Kiedyś.. – nie zdążyłam dokończyć, bo wszyscy mnie przytulili
-Kiedyś to kiedyś, a liczy się to, co jest teraz.. – westchnął Armin –.. to nie o tym śpiewałaś? – uśmiechnął się
-Macie rację, jeszcze raz was przepraszam.. – byłam z nich naprawdę dumna
-Dobra, już się nie rozklejaj, bo za chwilę chemia.. – rzucił jak zwykle troskliwy Black
Uspokoiłam się i wnet usłyszałam dzwonek. Weszliśmy do klasy, na stolikach czekały już na nas sprawdziany. Ku mojej wielkiej uldze, znałam odpowiedzi na większość pytań. Skończyłam parę minut przed dzwonkiem i pani Delanay wypuściła mnie wcześniej. To była nasza ostatnia lekcja, więc mogłam już wrócić do domu. Wyszłam ze szkoły i usiadłam na ławce, bardzo źle się czułam, dlatego zadzwoniłam po Victorię. Nagle ktoś przede mną stanął. Myślałam, że to któryś z chłopaków i gdy tylko podniosłam wzrok zastygłam. To był on, Max. Nie wydawało mi się. To go widziałam dzisiaj rano..
-Co ty tu robisz? – podniosłam się gwałtownie z ławki
-Przyjechałem do Kena.. – zaczął niewinnie
-Do Kena? I przypadkiem trafiłeś na mnie?! – wrzasnęłam
-Świat jest mały.. – uśmiechnął się ironicznie, miałam ochotę mu przywalić
-Jak w ogóle miałeś czelność tu przyjeżdżać?! – czułam, że się we mnie gotuje
-Jak ty miałaś czelność mnie zostawić? – ton głosu zmienił mu się z potulnego na bardzo agresywny – Myślałaś, że od tak sobie wyjedziesz i tyle? Myliłaś się..
-O czym ty mówisz? – zaczęłam się go bać, przypomniało mi się, jak kiedyś mnie uderzył, od tamtego razu robił to bardzo często
-Wrócisz do mnie.. – złapał mnie za nadgarstki
-Żartujesz sobie?– próbowałam się mu wyrwać, ale to na nic – Nienawidzę cię!
-Powtarzasz się.. – szepnął
-Co to ma kurwa być!? – usłyszałam krzyk Blacka, okazało się, że jest już dawno po dzwonku
Kastiel podszedł do nas i powalił Jones’a na ziemię. Rozpoczęła się bójka. Zaraz podbiegli inni. Bliźniacy ich rozdzielali, a Roza i Linn uspokajały mnie. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. W jednej chwili poczułam jak tracę świadomość..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  Cześć!
 Przybywam z nowym rozdziałem, w którym pojawia się już odwieczny wróg Alice - Max.. :( Jak Courtney na to zareaguje? Zobaczymy^^
Zapraszam do dyskusji<33
                                              ~ Alice♥

piątek, 23 września 2016

Rozdział XV

„Udało nam się ją otworzyć. Poprawka. Udało mi się ją otworzyć."
 

            -Zapomniałeś bluzy.. – podałam mu ją, po czym pocałowałam w policzek – Dziękuję.. za wszystko. – znów uciekłam do domu
Przywitałam się ze wszystkimi domownikami, po czym pognałam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i wskoczyłam do ciepłego łóżka, na którym już leżała Zolcia. Odpaliłam laptopa i włączyłam jakiś film. Po paru minutach do mojego pokoju weszła Viki i podała mi gorącą herbatę. Rozmyślałam o tym dniu.. Dużo się dzisiaj zdarzyło. W chwili, gdy się mnie zapytali, czy będę z nimi w zespole, rozważyłam wszystkie za i przeciw. Postanowiłam, że spróbuję, bo co mi szkodzi? Dzięki nim, po raz pierwszy od paru miesięcy zaśpiewałam dla kogoś, a teraz będę musiała robić to częściej. To się chyba nazywa poważna zmiana, niemniej jednak cieszy mnie ta sytuacja. Jeszcze to nieodparte pragnienie Blacka.. Alice, jesteś nienormalna!! Czuję, że w moim życiu naprawdę otwiera się nowy rozdział.. Rozmyślając tak o tym wszystkim, nieświadomie odleciałam do krainy Morfeusza.
Rano obudził mnie dzwonek telefonu.
-Halo? – zapytałam w półprzytomnym głosem
-Ali.. Wpuścisz mnie do tego domu czy nie? – to była Roza
-O czym ty mówisz? – nie mogłam ogarnąć, co się dzieje
-Czekam pod drzwiami, no.. – odpowiedziała
Wstałam, a nawet zczołgałam się z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. W progu naprawdę stała Gray.
-Co ty tu robisz? – zapytałam
-Przyszłam po ciebie. Nie pamiętasz, że dzisiaj miałyśmy iść razem do szkoły? – zaśmiała się
-O nie.. Która jest godzina? – teraz do mnie dotarło, że zaspałam..
-Nie zdążymy na pierwszą lekcję, ale jak zaczniesz się zbierać, to na drugą tak..

Weszłyśmy do środka. Rozalia zajęła się moim śniadaniem, a ja pobiegłam na górę się ubrać. Najpierw umyłam zęby, rozczesałam włosy i zrobiłam trylion innych podstawowych spraw, po czym otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szarą bluzkę na długi rękaw, czarne jeansy oraz bardzo ciepły płaszcz. Źle się czułam. Chyba się zaziębiłam. Było mi mega zimno i miałam zatkany nos. Długo w tej szkole nie zabawię, jeśli teraz zachoruje.. No super. Nałożyłam na siebie ten cieplutki komplet i zdałam sobie sprawę, że nie mam ani chęci, ani siły, żeby się pomalować. Zeszłam na dół. Na stole stały kanapki, a obok nich herbata. Roza jadła już jedną, usiadłam koło niej.
-Nie wyglądasz dobrze.. – oparła łokcie o stół
-Tak też się czuję.. – odpowiedziałam
Zjadłam jedną kanapkę i wypiłam herbatę, która tymczasowo mnie ogrzała.
-Czemu się malujesz? – usłyszałam
-Ty też się malujesz.. – spojrzałam na nią pytająco
-Ale ty bez makijażu wyglądasz tak samo ładnie jak i z .. – uśmiechnęła się
-Haha tak, a w szczególności teraz, gdy jestem napuchnięta.. – parsknęłam
-Hahaha nie przesadzaj.. Powinnaś się cieszyć, niektórym dziewczynom makijaż jest wręcz wskazany.. – również się roześmiała
Gadałyśmy jeszcze przez chwilę. Rozalia upierała się, żebym coś jeszcze zjadła, a ja twardo jej tłumaczyłam, że po prostu nie mam ochoty na więcej, niż jedną kanapkę . Gdy ta nie odpuszczała wyciągnęłam swoje najcięższe działa i zagroziłam, że jeśli ją we mnie wmusi to się zrzygam. Podziałało hihi.
-To co, idziemy? – zapytałam
-Mhmm. Weź może tylko jakąś aspirynę, czy coś takiego.. – upomniała się

Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej lekarstwo. Gray była bardzo troskliwa. Ubrałam ciepłe buty na obcasie i wyszłyśmy z domu. Gdy dotarłyśmy przed szkołę, zorientowałyśmy się, że trwa jeszcze pierwsza lekcja. Postanowiłyśmy, że udamy się już pod salę, w której miał się odbyć drugi wykład. Spacerowałyśmy korytarzem, gdy nagle moją uwagę przykuła dziwnie znajoma dziewczyna i stojący obok chłopak.
-Zuzanne? Ken? – podeszłam bliżej, bo nie mogłam uwierzyć
-Ali!! – podbiegła i przytuliła mnie, to samo uczynił brunet
-Co wy tutaj robicie? – zapytałam oszołomiona
-Przepraszam, że cię olewałam, ale chciałam zrobić ci niespodziankę! – odsunęła się ode mnie – Moi rodzice znaleźli tu pracę i musieliśmy się przeprowadzić. Czy to nie wspaniale?!
-A ty? – zwróciłam się do Warda
-Ojciec postanowił, że przydałoby mi się nowe otoczenie. Wiesz, że nigdy nie lubił Maxa i innych.. – spojrzał na mnie ciepło
-Będziecie tu chodzić do szkoły? – uśmiechnęłam się
-Tak, właśnie zmierzaliśmy do pokoju gospodarzy, żeby wszystko uzupełnić. Podobno będziemy nawet razem w klasie! – podskoczyła
-Nie przedstawisz mnie? – Roza stanęła między nami
-Przepraszam. To jest Rozalia Gray, moja przyjaciółka.. – pokazałam na białowłosą –.. a to jest Zuzanne Linne i Kentin Ward – zaśmiałam się
-Miło mi poznać! – Linn rzuciła się na Rozę z przytulasem, ta zrobiła to samo. Chyba się dogadają..
-Pokój gospodarzy jest tam. – wskazałam Kenowi początek korytarza – Prawdopodobnie siedzi tam Nataniel, który wbrew pozorom jest bardzo fajny..
-Albo Melania.. Jego psychofanka..– wspomniała białowłosa, wiedziałam już, że Melania to ta wredna dziewczyna z imprezy.
-Chyba mnie nie lubi..– zaśmiałam się
-Nienawidzi każdego, kto zbliży się do Nataniela.. – parsknęła Gray
-Okej, to my lecimy! Do zobaczenia na lekcjach! – rzuciła Zuz i odeszła
Udałyśmy się z Rozalią pod salę.
-Kim jest ten Kentin? – zapytała
-To mój przyjaciel ze starej szkoły.. - odpowiedziałam
-Widziałam, że nie ucieszyłaś się zbytnio, gdy go zobaczyłaś..
-Ucieszyłam, tylko.. przywołał mi niezbyt miłe wspomnienia.. – zawahałam się, ale wiedziałam, że mogę jej wszystko powiedzieć – Ken przyjaźnił się także z moim byłym chłopakiem, Maxem.. – opowiedziałam Gray z grubsza całą historię..
-Co za dupek! – oburzyła się białowłosa, w tej samej chwili zadzwonił dzwonek
-Mówi się trudno, żyje się dalej.. – uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami

Pod salę zeszli się już wszyscy uczniowie. Przywitałam się z przyjaciółmi, zanim pani Delanay otworzyła salę. Gdy zajęłam miejsce obok Blacka, po chwili do klasy weszli Ken i Linn. Oczywiście musieli się przedstawić i zrobić mnóstwo innych cyrków, takich jak ja pierwszego dnia, zanim mogli usiąść. Lekcja zleciała mi szybko. Gdy zadzwonił dzwonek, całą paczką wyszliśmy na dziedziniec. Wszyscy zebrali się wokół ławki, którą ja i Kastiel wybraliśmy. Nauczyciele często przy nas krążyli, w sumie to im się nie dziwię.. Dziesięć osób przy jednej ławce.. przecież zawsze mogliśmy planować zamach terrorystyczny, haha! Przedstawiłam Zuzanne i Kentina moim znajomym, na szczęście wszyscy się polubili. Co jakiś czas mogłam wyłapać spoczywające na sobie spojrzenie Warda. Kiedyś był we mnie beznadziejnie zakochany, mam nadzieję, że już mu przeszło.. Tak spędziłam cały dzień. Po lekcjach poszliśmy jeszcze do kawiarni i gadaliśmy dosłownie o wszystkim. Około godziny osiemnastej rozeszliśmy się do domów.
Gdy weszłam do salonu przywitałam się z Victorią, Michaelem i Zolą. Moja siostra zauważyła, że źle wyglądam i podała mi kolejne lekarstwa. Zaproponowała także, żebym jutro została w domu, ale to było niemożliwe ze względu na jutrzejszy sprawdzian z chemii. Poszłam do swojego pokoju, przygotowałam się do spania, wzięłam książkę od chemii i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Powtarzając materiał już chyba po raz setny, odpłynęłam myślami do podsumowania dzisiejszego dnia. Był całkiem udany. Najbardziej cieszę się z przyjazdu Kena i Linn.. Niestety wiem, że ta sielanka, nie będzie długo trwała.. Nigdy nie trwa.. Pouczyłam się jeszcze przez chwilę i oddałam się w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Heja!!♥
Strasznie Was przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale szkoła mnie totalnie wykańcza :( Rozdzialik pojawił się dzisiaj tak późno, ponieważ właśnie przed chwilą się obudziłam^^ Liczę na Waszą łaskawość ;D 
 Jeszcze raz przepraszam, jesteście najlepsi, a ja obiecuję poprawę!! <3
                                                           ~ Alice♥ 

niedziela, 18 września 2016

Czerwony Rozdział XIV


 PERSPEKTYWA KASTIELA
”Chyba właśnie zdałam sobie sprawę, że to tu, w Ilone, jest moje miejsce..”
            -To było… wow.. – brunetka wyglądała na mocno wstrząśniętą
-Co? Aż tak źle? – powiedziałem i razem z chłopakami udałem obrażonego
-Nie, nie, nie! To było extra! – podniosła się z miejsca – Wy, wasza muzyka.. to jest coś niesamowitego! Nie możecie się marnować grając w jakiejś piwnicy! – pierwszy raz widziałem, żeby ktoś tak szybko gestykulował i gadał jednocześnie
-No nie wiem.. – Ar wzruszył ramionami, ta spiorunowała go wzrokiem
-Ty świetnie łapiesz rytm i przelewasz swoje emocje na perkusję.. – przeniosła wzrok na Lysandra –.. ty masz cudowny, ciepły głos, idealnie pasujący na wasze brzmienia.. – teraz spojrzała na mnie –.. a ty.. muszę ci przyznać, że świetnie łapiesz struny.. – uśmiechnęła się zgryźliwie, co za mała wredota!
-A skąd ty się tak znasz, co? – zapytała Roza, mój plan zaczynał wcielać się w życie
-J-ja no.. Emm, przecież mówiłam, że chodziłam do muzycznej!
-Nie mówiłaś! – wtrącił Alexy
-On ma racje.. – Lysander ułożył swoje ręce na klatce piersiowej
-Naprawdę? A wydawało mi się.. – spojrzała na mnie i chyba dopiero teraz uświadomiła sobie, że tylko mi o tym powiedziała –.. nieważne..
-To na czym grasz? – wydawało mi się, że Rozalia zaraz wybuchnie z euforii
-Grałam.. – spojrzała na nią –.. grałam na fortepianie i gitarze.
-I tak już niczego nie ukryjesz! – zaśmiałem się, bo całą zgrają przyparliśmy ją do muru
-Śpiewasz? – odezwał się Lys
-Tylko trochę, ale.. – nie dokończyła, bo przerwał jej Armin
-No już! Na środek i hop! – pociągnął ją za rękę do mikrofonu, podał gitarę i wrócił do nas, puszczając oczko – Nie ma wyjścia.. – szepnął promiennie
-Czego wy chcecie? – Courtney była trochę przestraszona i zła jednocześnie
-Chcemy, żebyś się na nas otworzyła i wiedziała, że zawsze możesz na nas liczyć! – Roza złapała się za serce, chcąc nadać dramaturgii  tej sytuacji. Ledwo zdusiliśmy śmiech, ale trzeba przyznać, że to było przekonujące
-N-nie dam rady.. – wyszeptała
-Dasz, dasz.. – posłała mi tylko zabójcze spojrzenie –.. wyobraź sobie, że nikogo tu nie ma – uśmiechnąłem się, widać było, że brunetce trochę ulżyło
-To co? – zapytał Alexy
-N-no dobra.. ale macie się odwrócić! – wskazała na nas palcem
-Okej.. – wyszeptał Lysander

Po chwili wszyscy się odwróciliśmy, teraz było słychać tylko ciszę.. już miałem coś powiedzieć, gdy nagle usłyszałem jej przepięknie drżący z niepewności głos. Wcześniej słyszałem tylko jak gra na pianinie i śpiewa, więc gitarę w jej wykonaniu, słyszę po raz pierwszy. Nie do wiary, że opanowała tyle rzeczy w tak dobry sposób. Ile razy już mówiłem, że jest niesamowita? Zaśpiewała piosenkę jakiegoś zespołu, choć miałem nadzieję, że wykona tę, przez którą zawaliła noc. Nie przeczytałem całej, ale to na czym zawiesiłem oko, było bardzo interesujące.. no nic, innym razem. Wsłuchałem się w jej muzykę i prawie odpłynąłem, ale zdałem sobie sprawę, że nadal siedzę tyłem. Co to, to nie. Dałem znać bandzie, żebyśmy się odwrócili, więc po chwili to uczyniliśmy. Alice nawet tego nie zauważyła, bo znów miała zamknięte oczy.
-Co za wieśniara.. – szepnąłem i puknąłem się w czoło
Jedyny plus był taki, że teraz mogłem się w nią wpatrywać. Przez jej twarz przebiegało wiele emocji. Palce mocno zaciskały się na strunach, ale głos był swobodny.  
Miałem ochotę ją stąd zabrać.. Wiem, że na początku była strasznie spięta, ale teraz wydawała się odprężona. Udało nam się ją otworzyć. Poprawka. Udało mi się ją otworzyć. 
Nagle przestała grać.
-No co wy? Mieliście się nie odwracać! – złożyła ręce na piersiach
-Sorcia Ali, ale się nie dało! – Roza puściła jej oczko
-To było Z-A-J-E-B-I-S-T-E! – wykrzyknął Alexy
-Masz śliczny głos.. – uśmiechnął się Lysander
-Kas miał rację.. – no nie, Armin serio musiałeś? -..ups..
-Jak to, Kastiel miał rację?! – gdyby Courtney miała lasery w oczach, już bym nie żył
-Ja cię tylko zachwalałem.. – uśmiechnąłem się kpiąco
-Jesteś okropny, Black! – podeszła do mnie i stanęła mi na nodze
-Co to ma znaczyć? Ogłaszasz bunt? – zaśmiałem się
-Tak! Już cię nie lubię! – powiedziała, po czym stanęła także na drugiej i tym sposobem znalazła się bardzo blisko, szkoda tylko, że sięgała mi do ramion. Mały kurdupel.
-Zobaczymy mikrusie! – podniosłem ją i przełożyłem przez ramię.
-Jesteś nienormalny! Puść mnie wielkoludzie! – zaczęła się wierzgać
-Oni oboje są nienormalni.. – szepnęła Roza do chłopaków
-Słyszałem to! – wskazałem na nią palcem
-Ja nic nie mówiłam! – podniosła ręce jak do odstrzelenia
-I co? Nadal mnie nie lubisz? – podrzuciłem tą na ramieniu
-Kto tak powiedział? – odezwała się
-No. Masz szczęście.. - postawiłem ją na ziemi
-Żartowałam! – krzyknęła i schowała się za Lysandrem
Przekomarzaliśmy się jeszcze przez chwilę, aż w końcu nastała cisza..
-Ej, Ali to chcesz być w naszym zespole? – zapytał Armin, ale się nie odezwała
-Alice.. I tak każdy cię widzi.. – zaśmiał się Lys i odsunął od niej
Teraz, naszym oczom ukazały się jej plecy. Odwróciła się do nas tyłem i po prostu milczała.. Ona serio powinna się leczyć.. Dopiero po chwili odpowiedziała..
-O-okej.. – czy mi się wydaje?
-Co okej? – zapytałem
-Będę z wami grać, ale nie chcę mieć żadnej ważnej roli.. – spojrzała na naszą trójkę –.. Lysander jest głosem wiodącym, a ty Black, wiodącą gitarą. Ja mogę być co najwyżej chórkiem i dodatkowym basem. Nic więcej. Zrozumiano?
-Tak jest, sir! – stanęliśmy wszyscy na baczność
-Czemu ona tak nagle zrobiła się taka straszna? – szepnął Alexy
-Nie wiem.. – odpowiedział Ar
-Już nie mogę się doczekać! – Roza rzuciła się na Courtney
-Ta, mhmm.. ja też.. – posłała mi znaczące spojrzenie znad objęć Rozalii
-Dobra, my już musimy lecieć.. – wspomnieli bliźniacy
-A która jest? – zapytała białowłosa
-Parę minut po siedemnastej.. My też już musimy iść.. – odpowiedział Lys
-Na mnie też już pora.. – powiedziała brunetka i popatrzyła na mnie wzrokiem smutnego pieska
-Dobra, odprowadzę cię.. – była jak małe dziecko, a najdziwniejsze jest to, że ja naprawdę chciałem się o nią troszczyć
-Chodźmy! – krzyknęła i całą szóstką udaliśmy się na górę
Po pożegnaniu z bliźniakami, Rozalią i Lysandrem, my również wzięliśmy psy i wyszliśmy z domu. Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim. Jesień zbliżała się wielkimi krokami. Alice zrobiło się zimno, więc zlitowałem się nad nią i oddałem jej swoją bluzę. Gdy doszliśmy pod dom Courtney, ta pożegnała się i poszła. Ja też już miałem odchodzić, gdy nagle drzwi od domu znowu trzasnęły i przede mną pojawiła się brunetka.
-Zapomniałeś bluzy.. – wręczyła mi ją, po czym pocałowała w policzek – Dziękuję.. za wszystko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  Cześć!♥
 Nie wierzę, ale mamy już ponad 2000 wyświetleń!!! <3
Dziękuję wszystkim, którzy ze mną są i zapraszam Was 
oraz nowych czytelników do dalszego czytania^^
Na stronce powstał nowy licznik ekipy naszej bohaterki♥
Do napisania kochani! <3
                                                   ~ Alice♥
Jeśli macie jakieś pomysły to piszcie śmiało!!