piątek, 20 stycznia 2017

Rozdział XXVIII

„Czuję, że uczyniłaś moje życie lepszym. Dziękuję.”
Kastiel zaproponował obejrzenie jakiegoś filmu, na co się zgodziłam. Włączyliśmy jakąś komedię, która (muszę powiedzieć) była bardzo dobra. Kilka razy popłakałam się ze śmiechu.
Wieczór uważam za niesamowicie udany. Pogadaliśmy jeszcze przez chwilę, a potem zeszliśmy na dół.
-Do jutra, dziewczynko.. – pocałował mnie w czoło
-D-Do jutra.. – patrzyłam jeszcze jak przechodzi przez ulicę i wchodzi do domu
Mieszkanie naprzeciwko ma swoje zalety.. Nie mogę uwierzyć w to, jakie mam szczęście. Wszystko wydaje się być takie surrealistyczne..
-Jesteście razem? – usłyszałam za sobą głos Victorii
-Nie.. Skądże! – zamknęłam drzwi i odwróciłam się
-Nie kłam.. – złożyła ręce na piersiach – Widziałam!
-Dobra.. Ale nikomu nie mów, zrozumiałaś? – wskazałam na nią palcem
-Obiecuję, że oprócz Mike’a nikt się o tym nie dowie.. No, przynajmniej nie ode mnie.. – uśmiechnęła się
-Dobranoc. – powiedziałam, wracając na górę
Świetnie, kolejna osoba wie.. Mogłam się domyślić, że to nie będzie takie łatwe.. Spakowałam się do szkoły, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do łóżka. Na poduszce nadal było czuć zapach jego perfum. Wtulona w nią, nieświadomie udałam się do krainy Morfeusza.
Ze snu wyrwał mnie głośny alarm budzika. Była siódma. Dzisiaj z psem wychodziło któreś z nich, więc mogłam sobie dłużej pospać. Poszłam do łazienki, umyłam twarz i zeszłam na dół. Przy stole siedziała Victoria.
-Hejka.. – przytuliłam ją
-Cześć mała.. – odwzajemniła mój uścisk
-Coś nie tak? – zapytałam, wyglądała jakoś niemrawie
-Nie.. trochę kiepsko się czuję, ale tak to wszystko okej.. – westchnęła
-Ale co ci jest? – wyjęłam mleko z lodówki
-Niedobrze mi i takie tam.. – oparła łokcie o stół
-Chcesz jeść? – wlałam mleko do miski i wsypałam płatki
-Nie, dzięki.. – popiła sok
-Może ty w ciąży jesteś, co? – zaśmiałam się, ta od razu zbystrzała
-Muszę jechać na budowę, widzimy się potem. Kocham cię! – ucałowała mnie, zebrała swoje rzeczy i szybko wyszła. Ciekawe, co się jej stało..
Zjadłam śniadanie i wróciłam na górę. Umyłam zęby, po czym podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej ciepłą sukienkę, rajstopy i sweter. Gdy się ubrałam, od razu było mi lepiej. Uczesałam włosy, zostawiając swoje naturalne fale. Od czasu gdy ktoś mi powiedział, że ładnie w nich wyglądam, nie mam potrzeby ich prostować.. Nadszedł czas na makijaż. Nałożyłam podkład, wytuszowałam rzęsy oraz pomalowałam usta. Przejrzałam się w lustrze. Wszystko gra. Wzięłam torbę, przytuliłam owczarka i zeszłam na dół. Ubrałam jeszcze ciepłe botki i jakąś kurtkę, po czym wyszłam z mieszkania. Rzuciłam okiem na dom Blacka. Akurat wracał ze spaceru z Demonem. Zauważył mnie.
-Poczekaj chwilę, zaraz przyjdę! – krzyknął
Postanowiłam, iż poczekam na niego pod wejściem do parku. Zjawił się po około pięciu minutach.
-Witam panienkę, w tym jakże pięknym dniu.. – uśmiechnął się zawadiacko
-Witam również.. – zaśmiałam się i pocałowałam go
-Ale się dzisiaj odstroiłaś.. – mrugnął do mnie
-Pff… – westchnęłam, po chwili czerwonowłosy chwycił moją dłoń
Przeszliśmy przez park i centrum, całą drogę rozmawiając. Powiedziałam mu o tym, że moja siostra też już wie. Ten nie ukrywał rozbawienia. Gdy minęliśmy kafejki, puściłam jego rękę. Przecież byliśmy już blisko szkoły, gdyby ktoś nas zobaczył..
-Boisz się? – zapytał
-Czego? – spojrzałam na niego
-Zapomniałaś? Twój były chodzi do tej szkoły.. – zaśmiał się
-A, to.. Nie. W sumie nawet o tym nie myślę.. – uśmiechnęłam się – Od czasu, gdy przy mnie jesteś, on mnie nie obchodzi.
-Ale romantyczka.. – parsknął śmiechem i mrugnął do mnie
-Chodź, głupku.. – ledwo przekroczyliśmy próg szkoły, a już podleciała do nas Peggy
-Wiem, co organizuje szkoła! – uśmiechnęła się
-My też.. – westchnął Kastiel
-Co? Skąd? – zapytała zdziwiona
-Tajne źródła.. – mrugnęłam do niej
-Pff… Zobaczymy! – szybko pobiegła do środka
-Co jest z nią nie tak? – powiedział Black
-Ona.. po prostu taka jest… – westchnęłam
Weszliśmy do środka, nie było sensu siedzieć na dziedzińcu, ponieważ robiło się coraz chłodniej. Udaliśmy się pod salę chemiczną, gdzie mieliśmy mieć teraz lekcje.
-Muszę iść do łazienki.. – szepnęłam do buntownika i oddaliłam się
Nagle usłyszałam mocny szelest, który wydobywał się z głośników.
-Co to? – zapytałam idącego nieopodal Nataniela
-Pan Farazowski próbuje użyć radiowęzła.. – westchnął – Dyrektorka jest nieznośna od samego rana..
~ Wszyscy uczniowie, proszeni są do sali B. Pani Dyrektor ma wam coś ważnego do przekazania.. ~
-Ciekawe co się stało.. – pomyślałam
Poszłam do wskazanej sali.. z sikania nici. Przy wejściu stała dyrektorka.
-Usiądźcie.. – nie wyglądała tak źle jak mówił Nataniel.. – Powiedziałam, usiądźcie NATYCHMIAST! – dobra.. cofam to – No więc, szkoła od pewnego czasu zbiera fundusze na pewne wydarzenie.. Wpadliśmy na pomysł, aby zorganizować bieg na orientację, dzięki któremu zbierzemy potrzebne pieniądze. Pan Farazowski i nauczyciel, który od dziś będzie waszym nowym nauczycielem WF-u, pan Borys, zajmą się organizacją biegu. Wy podzielicie się na dwie grupy. Po zrealizowaniu zadań, macie wolne. Jednak na początku chciałabym, żebyście powiedzieli, co wolicie robić... Zacznę od ostatniego rzędu. Alice, wolisz pomagać przy przygotowaniu wyników ze sprawdzianu czy przy biegu na orientację? – wszystkie oczy skierowały się na mnie
-Myślę, że bieg.. – odpowiedziałam
-Dobrze, wyjdź i zaczekaj na dziedzińcu. Tam spotyka się wasza grupa.. – wskazała drzwi – ..a ty Kim?
Wyszłam na korytarz i udałam się w stronę dziedzińca. Po chwili pojawiły się Kim, Violetta, Li i Amber
-Będziemy tylko my? – zapytałam
-Rozalia wybrała papierki, Dyrektorka zmusiła do tego także Kastiela, a Lysander postanowił mu towarzyszyć.. – powiedziała Kim
-Jeżeli myślicie, że będziemy pomagać, to się mylicie.. – syknęła Amber
-Nikt cię tutaj nie zapraszał.. – odpowiedziałam jej szorstko
-Chciałam być z Kastielem, ale nie było już miejsc.. – moje pięści się zacisnęły
Nagle usłyszałyśmy za sobą męski głos. Niestety, był mi on znajomy.
-Sorry za spóźnienie, już jestem.. – chcąc nie chcąc odwróciłam się
-Max?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!♥
Właśnie wyjeżdżam na ferie, więc postanowiłam wstawić dla was następny rozdział ;>
Mam nadzieję, że w ciągu tego tygodnia wstawię jeszcze jakiś, ale nie mam pojęcia jak tam będzie z internetem :)
Pozdrawiam Was i życzę udanych ferii <3
                                                ~ Alice♥

piątek, 13 stycznia 2017

Rozdział XXVII

„(…) każdy głaszcze swój materac..”
Wkrótce wszyscy zaczęli się pakować. Ja tylko powrzucałam wszystkie swoje rzeczy do torby, którą i tak koniec końców znosił Kastiel. Tak, wybłagałam go o to.
-Co ty tam masz?! – westchnął kładąc torbę na podłodze
-To, co potrzebne.. – uśmiechnęłam się, ile osób mi to już mówiło?..
Spojrzałam przez okno, na podwórko akurat wjechała Viki.
-Transport przyjechał! – krzyknęłam do pozostałych
Pożegnałam się z dziewczynami, Leo, Natanielem i Lysandrem. To samo uczynili bliźniacy, Ken i Kas. Wyszliśmy z domku i wpakowaliśmy się do auta. To znaczy, ja się wpakowałam, bo oni chowali torby.
-Widzę, że już ci nawet bagaż noszą.. – zaśmiała się blondynka
-Odrobina talentu.. – zażartowałam, pokazując palcami jak łatwo ich przekonać
Po chwili chłopcy wsiedli do auta. Odjechaliśmy w kierunku miasta. Podczas drogi prawdopodobnie na chwilę przysnęłam, gdyż ocknęłam się na ramieniu Armina.
-Patrzcie kto się obudził.. – zaśmiał się Alexy
-Ehh… – westchnęłam
-Dobrze, że się nie ślinisz.. – powiedział Armin i zaraz wszyscy czterej wybuchnęli śmiechem
Gdy się już rozbudziłam, zaczęliśmy rozmawiać. Dzięki temu podróż minęła szybko i bardzo zabawnie. Najpierw odwieźliśmy Kentina, pożegnaliśmy się z nim i udaliśmy się w stronę centrum. Podjechaliśmy pod dom Jenkinsów. Był bardzo duży i bardzo ładny. Okazało się, że mieszkają naprawdę niedaleko mnie. Podejrzewam, iż dzieli nas zaledwie 10 minut. Tylko dlaczego ich wcześniej nie widziałam?
-Kierunek dom.. – uśmiechnęła się Viki
-Wchodzisz? – oparłam się o Kastiela
-A kto ci wniesie torbę, mięczaku? – mrugnął do mnie
Widziałam jak moja siostra spojrzała w lusterko, więc szybko się od niego odsunęłam. Ten tylko posłał mi zawadiacki uśmiech. Po chwili byliśmy już pod domem. Wyszłam z samochodu i poczekałam, aż Kastiel wyjmie nasze torby.
-Zapraszam.. – zaśmiałam się i otworzyłam nam drzwi
-Pff.. – westchnął i poszedł na górę
Przytrzymałam jeszcze drzwi dla Viki, po czym również udałam się do swojego pokoju. Oczywiście Black leżał już na łóżku wraz z Zolą.
-Cześć piesku! – zaczęłam się z nią bawić, jest taka słodka
-Ile ona ma? – zapytał czerwonowłosy
-Już jakieś pół roku.. – pocałowałam ją w nos, po czym położyłam się obok Kastiela
-Jakaś mała jest.. – zaśmiał się – Demon w tym wieku był dwa razy większy..
-Pff.. – malec podniósł łeb na samo imię Demona..
-Ale w sumie co się dziwić.. Podobno psy odzwierciedlają właścicieli.. – westchnął
-Ta jasne.. – chciałam wstać z łóżka, ale buntownik mnie do siebie przyciągnął
-Gdzie ty się wybierasz? – pocałował mnie namiętnie
-Wiesz.. w sumie to prawda z tym odzwierciedlaniem.. – uśmiechnęłam się
-Co ci już wpadło do tej głowy? – nie zwolnił uścisku
-No zobacz.. Demon jest na pozór groźny, ale jak się go oswoi to zmienia się w mega przyjaciela.. – spojrzałam mu w oczy
-I co? Ty mnie oswoiłaś? – zaśmiał się
-A żebyś wiedział! – położyłam się na plecach
-Chyba jako jedyna.. – położył się bokiem do mnie, podpierając ręką
-Wiesz.. Może głupio to mówić, ale biorąc pod uwagę twój stosunek do mnie, ja... – zaczęłam
-Tak? – uniósł brew
-Nie myślałam, że naprawdę się mną interesujesz.. – mimowolnie się uśmiechnęłam
-Wiem. To było dosyć zabawne patrzeć jak się męczysz. Zastanawiałem się, czy któregoś dnia się na coś zdecydujesz.. – zaśmiał się
-Żartujesz sobie ze mnie? To ty się nie mogłeś zdecydować! – uniosłam się na przedramionach
-Przestań, twoje zainteresowanie było widać z odległości dziesięciu kilometrów.. – westchnął
-Ty... Ech! – zakryłam się poduszką
-Spokojnie, dziewczynko.. – zabrał mi poduszkę – ..nie twoja wina, że jestem tak onieśmielający.. – powiedział, po czym wybuchnął śmiechem
-Jesteś niemożliwy.. – znowu opadłam na łóżko
-Mhmm.. – obrócił się tak, że znalazł się na mnie
-Przygniatasz mnie.. – jęknęłam
-Zemdlałem.. – padł całym ciężarem i udawał śpiącego
-No nie.. Duszę się! – zaczęłam go z siebie zrzucać, niestety nie miałam siły
W końcu jakoś mi się to udało, ale siłą rzeczy teraz to ja siedziałam na nim.
-Interesujący zwrot akcji.. – czerwonowłosy uniósł brew, tak jak zawsze
-Zmęczyłam się.. – westchnęłam i wróciłam na poduszkę
-Nie wiem jak sobie dasz radę na tym biegu.. – zaśmiał się
-Ja też nie.. Myślisz, że będziemy biec w parach? – wtuliłam się w jego tors
-Tak, ale ty już jesteś zajęta.. – mrugnął do mnie
-Skąd taka pewność? – uwielbiam się z nim droczyć
-Nikt inny by z tobą nie wytrzymał.. – westchnął
-Wiesz, że nigdy nie powiedziałeś mi słowa na „k”? – wygięłam usta
-Bo doskonale o tym wiesz.. – mruknął
-Wcale, że nie.. – odwróciłam się tyłem do niego, po chwili poczułam jego ręce na swoich biodrach
-Kocham cię najbardziej na świecie. Nikogo nie darzyłem większym uczuciem. Doprowadzasz mnie do szaleństwa, ale właśnie tego pragnę. Chciałbym, żebyś codziennie się przy mnie budziła, tak jak zeszłych dwóch dni. Wiem, że jesteś dla mnie najważniejsza. Czuję, że uczyniłaś moje życie lepszym. Dziękuję. – wyszeptał
Natychmiast odwróciłam się do niego, po moich oczach spłynęły strugi łez, które ten starannie wytarł. Nie myśląc o tym czy ktoś może wejść czy nie, wbiłam się w jego usta rozpływając się w namiętnym pocałunku.
-Też cię kocham.. – wyszeptałam – .. i zgadzam się, będę z tobą w parze.. – zaśmiałam się, ten też wyszczerzył zęby
-Wariatka.. – pocałował mnie jeszcze raz, po czym sięgnął po mój notes
-Ej! Zostaw to! – rzuciłam się na niego
-Czemu nie śpiewasz? – zapytał
-Przecież jestem z wami w zespole, zapomniałeś? – spojrzałam mu w oczy
-Chodzi mi o solówkę.. – nagle stał się poważny
-Po co mi to? – byłam co najmniej zdziwiona
-Sława, pieniądze, masa przystojnych fanów.. – uśmiechnął się
-Nie lubię ludzi, żyję na utrzymaniu mojej siostry i mam najprzystojniejszego chłopaka na ziemi. Coś jeszcze? – chłopak złapał mnie za rękę
-Jesteś wyjątkowa, cieszę się że cię mam. – pocałował moją dłoń

-Dżentelmen się znalazł.. – zaśmiałam się

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł!♥
Trochę cukrzycy, ale szczerze mówiąc, to tak się teraz czuje xd
Piszcie jak wrażenia!
Dziękuję za to, że tu jesteście, a także dziękuję i mocno się cieszę, że dołączyły tu nowe osoby^^
Jestem Wam dozgonnie wdzięczna..
                                        ~ Alice♥

czwartek, 5 stycznia 2017

Rozdział XXVI

„Jesteś moim dużo lepszym odbiciem”
            Rano obudziła mnie Rozalia, wchodząca pod moją kołdrę.
-Co ty robisz? I dlaczego jest tak zimno? – zaśmiałam się zaspana
-Zimno tu, bo te tępaki zapomnieli dołożyć do kominka.. – westchnęła – ..a poza tym chciałam się przytulić, obudziłam się sama i zobaczyłam że ty też! – posłała mi ciepły uśmiech
-Gdzie są wszyscy? – zapytałam
-Chłopcy zeszli na dół, rozpalić i takie rzeczy.. A dziewczyny jeszcze śpią.. – powiedziała
-Nie dziwię im się.. W trójkę musi być im ciepło.. – mruknęłam niezadowolona
-Pamiętasz coś z wczoraj? – zaśmiała się
Próbowałam sobie przypomnieć, ale moje wspomnienia zatrzymały się na propozycji zemsty Linn i powolnym dopełnianiu jej, później nic.
-Nie za bardzo.. Ale to znaczy, że zemsta została dokonana! – uśmiechnęłam się
-Hahaha, mam taką nadzieję.. – mrugnęła do mnie
Leżałyśmy przodem do siebie i jeszcze chwilę rozmawiałyśmy, ale po chwili i tak znów zasnęłyśmy.
            Druga pobudka. Do pokoju wparowali samce.
-Pobudka!!! Nie śpimy, królewny! – miałam ochotę im wyrwać struny głosowe
-Moja głowa.. – jęknęłam, kac odezwał się dopiero teraz
-Pojebało was? – mruknęła Roza..
Podniosłam głowę, aby spojrzeć na Linn, Violettę i Iris. Tak jak myślałam, nic im nie było, poza LEKKIM kacem. Nie wiem czemu tylko ja się tak koszmarnie czułam..
-Zapraszamy na śniadanie! – krzyknęli, po czym zeszli na dół
Kiedy ogarnęłyśmy co się stało. Nasze żołądki zabrały głos. Owinęłyśmy się kołdrami i zeszłyśmy na dół. Przy stole siedział Kastiel, Kentin i Lysander. Pozostali przynosili jedzenie z kuchni.
-Jeść.. – westchnęła Rozalia, po czym pognała do stołu, a zaraz za nią cała reszta
Usiadłam na wolnym miejscu pomiędzy Blackiem, a Wardem.
-Witamy damy.. – zaśmiali się, co w tym było śmiesznego?!
-Jesteście okropni.. – mruknęłam
-Gdzieś już to słyszałem, prawda Nat? – wspomniał Armin
-Czego się dzisiaj nauczyłyście? – zapytał Kentin
-Że musimy znaleźć sobie nowych kolegów.. – westchnęła Linn
-Pudło.. –odpowiedział Ward
-Że to my jesteśmy od picia? – powiedział rozbawiony Alexy
-Dokładnie! – wszyscy siedmioro wpadli w śmiech
Moją głowę właśnie rozsadzało, w dodatku  straciłam apetyt, więc pozostało mi tylko ciche schronienie na górze. Wstałam bez słowa i wróciłam do mojego kochanego materaca.
-Tylko ty mnie rozumiesz.. – westchnęłam głaszcząc swoje łóżko
-Alice, wszystko okej? – usłyszałam głos Nataniela
-Tak, bo co? – spojrzałam na niego
-W sumie to nic, przecież każdy głaszcze swój materac.. – zaśmiał się
-Koszmarnie się czuję.. – powiedziałam
-Nic dziwnego. W końcu wypiłaś najwięcej.. – uśmiechnął się ciepło
-Skąd wiesz? – zapytałam
-Z zeznań świadków.. – usiadł koło mnie
-Pff.. – zaśmiałam się
-No i takiego uśmiechu sobie życzę! – mrugnął do mnie
Lubiłam Nataniela, może na pozór był sztywniakiem i lizusem, ale tak naprawdę to świetny chłopak. Nie wiem czemu Kastiel go tak strasznie nie lubi..
-Mógłbyś przynieść mi aspirynę czy coś? – jęknęłam
-Już się robi.. – zasalutował, po czym zszedł na dół.
Zostałam sama. Tylko ja i moja cisza. Czemu ja zawsze piję najwięcej, a potem najbardziej cierpię? To jest okropnie smutne..
-Co ci? – usłyszałam ochrypły głos mojego buntownika
-Gdzie moje tabletki? – zapytałam cicho
-Masz mięczaku.. – usiadł koło mnie, po czym podał mi wodę i leki
-Dzięki.. – przyjęłam je i spojrzałam na Blacka
-Może chcesz zapalić? – zaśmiał się
-Pff.. spadaj! – szturchnęłam go w ramię
-Dzwoń po swoją siostrę.. – powiedział
-Po co? – zapytałam, jednocześnie sięgając po telefon
-Szybciej się stąd zabierzemy.. – mruknął
Odpaliłam komórkę i wybrałam numer Victorii, podczas gdy Kastiel bawił się moją drugą ręką.
-Halo? – usłyszałam jej głos po drugiej stronie
-Cześć, Viki! – zdobyłam się na najbardziej wesoły ton
-Przyjechać? – zaśmiała się
-Jak najszybciej.. – westchnęłam
-Przyślij mi adres smsem.. – powiedziała, po czym się rozłączyła
Ja nie znam adresu.. Ale Kastiel może zna.
-Jaki jest tu adres? – uśmiechnęłam się do niego
-Daj mi to. – zabrał mi komórkę i wystukał na niej wiadomość
-Dzięki.. – spojrzałam w te jego czekoladowe oczy i szybko go pocałowałam
-Chcę takie podziękowania codziennie.. – zaśmiał się i również mnie pocałował
-A tak w ogóle to opowiedz mi wczorajszy wieczór.. – odsunęłam się od niego
-Co tu opowiadać.. Wyszedłem sobie kulturalnie z łazienki, gdy nagle usłyszałem wasze śmiechy i zobaczyłem chłopaków za oknem. Wpuściłem ich, po czym zorientowaliśmy się że jesteście kompletnie pijane. Postanowiliśmy was zanieść do łóżek, ale ty i Roza nie ułatwiałyście nam tego.. – uśmiechnął się
-Jak to? – zapytałam
-Tak to. Wszystkie się poddały, ale wy walczyłyście do końca. Rozalię musieli zabrać Leo i Lysander, bo tak się wyrywała.. za to ty, hmm.. można powiedzieć że moje plecy są bardzo wytrzymałe.. – nie mógł powstrzymać śmiechu
-Nie mów nic więcej.. – westchnęłam
-A właśnie że powiem! Zaczęłaś wierzgać, bić mnie i grozić.. Nie zdziwił bym się gdybyś stała na czele jakiejś mafii.. – kontynuował – ..próbowałaś się nawet zrzygać z nadzieją że wtedy cię puszczę.. – nie mógł opanować śmiechu
-To nie jest śmieszne! – szturchnęłam go
-Nie bój się.. Zabiorę to ze sobą do grobu.. może. – mrugnął do mnie
Usłyszałam kroki, odsunęłam się od Kastiela, a po chwili na górę weszli pozostali.
-Zbieramy się? – zapytałam Rozę
-Tak.. chyba że chcesz tu zostać.. – posłała mi uśmiech
-Nie dziękuję.. – parsknęłam – ..dzwoniłam do Viki, przyjedzie po nas.
-To super! – powiedziała Iris
-Może ja, Lysander, Nataniel i dziewczyny pojedziemy z Leo..– zaproponowała białowłosa – Mieszkamy najbliżej siebie, więc nie trzeba będzie jeździć po całym Ilone..

-Okej, w takim razie ja biorę pozostałych.. – uśmiechnęłam się do bliźniaków, którzy podobnie jak Black i Ward mieszkali w moim rejonie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć!♥
No, wygląda na to, że koniec imprezy, haha^^
Mówcie jak wrażenia ;>
Buzi ;*
                              ~ Alice♥

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Czerwony Rozdział XXV

PERSPEKTYWA KASTIELA
Kocham cię, głupku..”
-Dobra, ja idę do łazienki.. – westchnęła brunetka
Alexy i Roza zaczęli podniecać się całym tym wydarzeniem. Oczywiste jest to, że będę w parze z Alice.. Powoli zaczynali mnie irytować swoim gadaniem, więc postanowiłem że również stąd wyjdę.
-A ty gdzie znowu? – westchnęła Iris
-Jak najdalej.. – uśmiechnąłem się i odszedłem
Gdy dotarłem do „sypialni” położyłem się na nasz materac. Alice brała prysznic. Z łazienki wydobywał się szelest kropelek pomieszany z cichym nuceniem Courtney. Leżałem i wsłuchiwałem się w niego, nagle drzwi od łazienki otworzyły się.
-Black.. Co ty tu robisz? – westchnęła
-Słucham koncertu, a co? – uśmiechnąłem się
-Pff.. Teraz twoja kolej, zaraz każdy zacznie się myć, a ja nie będę spać z brudasem.. – usiadła na brzegu materaca, by schować swoje rzeczy
-I tak wiem, że chciałabyś ze mną spać w każdych warunkach.. – parsknąłem
-Ta jasne, Adonisie.. – zaśmiała się i odłożyła torbę
-A właśnie, co robią tu dwie kołdry? – spojrzałem na zwiniętą pościel
-To chyba oczywiste.. I tak samo spanie w jednym łóżku może pobudzić ich wyobraźnię.. – przegryzła wargę, jakby się nad czymś zastanawiała
-A tak w ogóle, to gdzie byłaś dzisiaj z Kentinem? – zapytałem
-C-Co? – przeniosła wzrok na mnie
-No dzisiaj, gdy niby poszłaś robić herbaty.. – wywróciłem oczami
-Ale ja naprawdę poszłam je zrobić! – złożyła ręce na piersiach
-Nie zmieniaj tematu, Courtney.. – westchnąłem, nie podobało mi się to
-A ty się uspokój i nie wtrącaj w nie swoje sprawy.. – mruknęła
-Słucham? Chyba mam prawo wiedzieć, gdzie moja dziewczyna szlaja się ze swoim „przyjacielem”.. – który w dodatku się w niej kocha..
-Nie szlajałam się, poszłam zrobić te cholerne herbaty, ale zauważyłam go na podwórku, więc do niego podeszłam, bo cały dzień był jakiś nieswój.. – zaczęła
-I czego się dowiedziałaś, aniołku? – uśmiechnąłem się kpiąco
-Przestań, przecież też byś się zaniepokoił, gdyby Lysandra coś trapiło.. – westchnęła, w sumie miała rację.. –.. ale nie mogę ci powiedzieć.
-Wyznał ci miłość? – brunetka, spojrzała na mnie zdziwiona
-S-Skąd wiesz? – zapytała
-Przestań.. Przecież to widać z kilometra.. – spojrzałem na nią z politowaniem
-Nie jesteś zły? – wbiła wzrok w podłogę
-Dopóki nic nie zrobi, ja też mu nic nie zrobię.. – byłem wkurzony, ale ze względu na to, że się przyjaźnią nie mogę go pobić..
-A.. często masz takie widzenia? – rozchmurzyła się
-Niestety tak.. i wygląda na to, że niedługo będę musiał od ciebie odciągać całe tłumy.. – odetchnąłem dramatycznie
-Pff.. Dobra, idę na dół.. A ty do łazienki!– zaśmiała się
-Nie idziesz ze mną? – szepnąłem jej do ucha
-Doigrasz się kiedyś.. – westchnęła
-Powodzenia! – pocałowałem ją, po czym zabrałem swoje rzeczy i poszedłem do łazienki
Pomieszczenie, wbrew wszystkim standardom, chyba było największe w całym domu. Wanna i prysznic stały oddzielnie, obok nich kibelek i wielki zlew, nad którym wisiało równie duże lustro. Widać, że to robota Rozalii..
Szybko się umyłem i wróciłem do pokoju, by schować swoje rzeczy, po czym zszedłem na dół.
-Jest i on! – rozbawiona Rozalia wskazała na mnie palcem
-Co tu się dzieje? – zapytałem i spojrzałem na moją brunetkę, która bardzo podejrzanie wyglądała
-Ja nic nie wiem! – podniosła rękę, ale po chwili sama wybuchnęła śmiechem
-Gdzie są pozostali? – wszystkie tylko ponownie się roześmiały
-Wietrzą się.. – dodała Iris
Dopiero teraz spostrzegłem stojących w oknie pobratymców. Natychmiast poszedłem otworzyć drzwi.
-Dzięki bogu, że akurat poszedłeś się myć.. – westchnął Alexy
-Co się stało? – staliśmy przy drzwiach, w bezpiecznej odległości od dziewczyn
-Linn poszła na dwór, ale po chwili nas zawołała. Myśleliśmy, że coś się stało, więc wyszliśmy po nią, a ta szybko wbiegła do środka i zamknęła za sobą drzwi.. – powiedział jednym tchem Kentin
-Ale skąd miały alko? Podobno nic już nie zostało.. – powiedział Armin
-Co za oszustki! – zaśmiał się Alexy
-Chciały się na nas zemścić za wczoraj.. – powiedział Nataniel
-No i wszystko jasne.. – westchnąłem
Postanowiliśmy pójść do nich, do salonu. Niestety dziewczyny coraz bardziej się rozkręcały..
-W jakim tempie one tyle wypiły? – odezwał się zszokowany Lys
-Nie wiem, ale podejrzewam że trzeba zanieść je już na górę.. – odpowiedział Ken, po chwili staliśmy już pomiędzy nimi
-Co wy robicie?! Nie widzę Rozalii! – Alice zaczęła bić nas po nogach, ale ta dziewczyna naprawdę nie miała siły
-Koniec zabawy. – powiedział Armin
-Nie ma szans.. – zaśmiała się Iris
-Zobaczymy. – Armin podniósł ją i zarzucił na plecy
-Puść mnie! Pomóżcie mi! On jest niebezpieczny! – zaczęła się wydzierać, jednak wkrótce Armin zakrył jej usta i zaniósł na górę, oczywiście nie obyło się z jej strony bez przemocy
-Zostawcie ją! – Rozalia się wyprostowała, a wraz z nią Zuzanne, Violetta i Alice
-Ty Violkę, a ja i Nataniel, Linn.. – Kentin wskazał na Alexy’ego, chłopcy złapali je i zanieśli na górę, chociaż te bez trudu się poddały..
-Nie ważcie się nas dotykać! – Grey stanęła obok Courtney
-Ja i Leo weźmiemy Rozę.. – wyszeptał Lysander
-W takim razie ja zajmę się drugą buntowniczką.. – kiwnąłem im głową
-Hahaha chyba nie myślicie, że was nie słyszałyśmy, co? – roześmiały się
-Wiecie.. nie za bardzo nas to obchodzi.. – westchnąłem i podszedłem do Alice
-Pff.. chyba nie myślisz że.. – zanim coś powiedziała chwyciłem ją w talii i zarzuciłem sobie na ramię
-Puśćcie mnie! – odwróciłem się, Rozalia także była już z chłopakami
Lys i Leo jako pierwsi weszli po schodach, ja szedłem tuż za nimi. Widziałem, że Gray przestała już wierzgać, niestety nie mogłem powiedzieć tego samego o moim bagażu.
-Black.. Nawet nie wiesz jak sobie przechlapałeś! – mówiła, a właściwie krzyczała boksując moje plecy
-Uspokoisz się? – specjalnie ją podrzuciłem
-Jeszcze raz, a słowo daję.. – burknęła, więc zrobiłem to ponownie – ..że się porzygam..
-Tylko spróbujesz.. – i w tym samym momencie usłyszałem, jak próbuje wymusić torsje
Położyłem jej rękę na buzi, by nie mogła tego robić, a ta mnie jeszcze ugryzła.
-Jeśli myślisz, że to na mnie podziała to się mylisz.. – zaśmiałem się
-Nienawidzę cię, Black.. – wymamrotała, ponieważ nadal trzymałem jej buzię
-Jesteś agresywna i pijana.. – znowu się zaśmiałem – ..nie wiem co w tobie widzę.. – wyszeptałem do jej ucha, po czym zdjąłem już rękę, ponieważ ta nie przestawała jej gryźć
-Lustrzane odbicie, kochanie.. – również ściszyła głos, dobrze że chociaż umiała
-Pff.. na pewno nie.. – powiedziałem, po czym weszliśmy na górę
Wbrew moim przypuszczeniom, dziewczyny jeszcze nie spały, wszystkie leżały na materacach ale szamotały się ze swoimi transporterami. Jednak zauważyłem, że Alexy spokojnie odkłada Violettę, bo ta jako jedyna usnęła na jego ramieniu.
-Linn proszę cię.. – westchnął Kentin
-Nie dopóki nie zobaczę Rozy i Ali! – w tym samym momencie nas zauważyła
-Widzisz? Już tu są, możesz się położyć? – powiedział spokojnie
-Nie rozkazuj mi! – trzepnęła go w ramię
-Nie rozkazuj jej! – do kłótni włączyła się uspokojona dotychczas Iris
-No nie.. – mruknął Ken, po czym dotknął obie w szyje, doprowadzając do tego że zasnęły.. – Nie miałem wyboru..
-Co ty im zrobiłeś? – zapytał Nataniel
-Nauczyli mnie tego w szkole wojskowej.. – uśmiechnął się i ułożył obie do snu
Popatrzyłem na Courtney, chciałem ją nastraszyć, ale spostrzegłem że i tak już zasnęła. Wyglądała tak niewinnie.. aż nie mogłem uwierzyć, że chwilę temu chciała mnie zabić.. Leo położył się z Rozą, a Lys wrócił na swój materac. Odłożyłem delikatnie Alice, po czym ulokowałem się obok niej.

-Nie jesteś lustrzanym odbiciem.. Jesteś moim dużo lepszym odbiciem.. – szepnąłem jej do ucha

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!♥
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał ;D
Dajcie znać w komentarzach ;>
Szczęśliwego Nowego Roku! Happy New Year! Bonne année!
Buziaki ;*
                            ~ Alice♥