niedziela, 23 października 2016

Czerwony Rozdział XXI



PERSPEKTYWA KASTIELA
Chciałabym, aby już siedział przy mnie, żartował, dokuczał i kochał..
            Spojrzałem na zegarek. Była już dziesiąta. Ze zniecierpliwieniem czekałem na koniec lekcji. Teraz miałem historię z Farazowskim. Chcąc nie chcąc, bez wkurzającej Courtney lekcje nie są już takie zabawne. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co się wczoraj stało. Nadal czuję smak jej malinowej szminki.. Tym bardziej nie mogę się doczekać tego cholernego wyjazdu! A trafiłem na drugi kurs.. Moje rozmyślania przerwał dzwonek na przerwę. Jeszcze tylko dwie lekcje i do domu..
-Kastiel! – białowłosa złapała mnie za ramię
-Coś się stało? – zapytałem
-Nic, tylko chciałam przypomnieć, że to wy odpowiadacie dzisiaj za.. – uśmiechnęła się niewinnie
-Nie bój się, nie zapomnę.. – mrugnąłem do niej i razem podeszliśmy do innych
-To, o której po nas będziecie? – usłyszałem Armina
-Nie wiem, myślę że coś koło szesnastej.. – westchnął Lysander
-Co tam? – usiadłem obok mojego przyjaciela
-Dogadujemy szczegóły.. – spojrzał się na Armina
-Nie przesadzaj. Nie zadaję, aż tylu pytań.. – mruknął – Zajeżdżamy jeszcze do sklepu?
I tak minęły mi pozostałe lekcje oraz przerwy. Kiedy usłyszałem dzwonek ogłaszający wolność, szybko skierowałem się do domu.
Wyszedłem z Demonem na spacer i zaprowadziłem go do mojego sąsiada, który chętnie się nim opiekował, podczas mojej nieobecności.. Wróciłem do domu i przystąpiłem do pakowania. Wziąłem tylko parę bluzek, bokserki, spodnie, bluzy i śpiwór. Podniosłem torbę, która okazała się być jeszcze bardziej lżejsza niż przypuszczałem. Spojrzałem na zegarek, dochodziła już szesnasta. Zszedłem na dół, chwytając po drodze jeszcze gitarę. Ogarnąłem z grubsza dom i w końcu zadzwonił Lys, informujący mnie że już po mnie jadą. Nałożyłem buty, wziąłem klucze i wyszedłem. Zaraz przyjechali moi kumple. Wsadziłem torbę do bagażnika i wsiadłem do środka. Niestety, jedyne wolne miejsce było obok Chilla. Chcąc nie chcąc, musiałem tam usiąść. Po drodze zajechaliśmy jeszcze do sklepu, wzięliśmy co było potrzebne i wróciliśmy do auta. Droga do domku zajęła nam jakieś pół godziny. Byłem tam już parę razy, więc mogę sobie tylko wyobrazić minę Alice na ten widok..
Gdy dojechaliśmy na miejsce, każdy wziął swój bagaż i skierowaliśmy się do środka. Od progu przywitała nas Rozalia. Kątem oka spostrzegłem w kuchni najpiękniejszą dziewczynę na świecie, moją dziewczynę. Wszedłem na górę i zobaczyłem jej rzeczy na materacu, przy kominku. Pff.. co za zmarźlak.. Położyłem swoją torbę po drugiej stronie materaca i zszedłem na dół, mijając wchodzących na górę przyjaciół. Skierowałem się do kuchni. Alice stała tyłem do mnie. Chyba coś kroiła.. Podszedłem do niej i położyłem ręce na jej biodrach, ta momentalnie podskoczyła..
-Cześć mikrusie.. – Courtney wyraźnie odetchnęła z ulgą i odwróciła się do mnie
-Patrz co zrobiłeś, głupku! – pokazała mi niewidoczną rankę na serdecznym
-To znak, że w tym miejscu będzie kiedyś pierścionek.. – szepnąłem jej do ucha, po czym pocałowałem zraniony palec.
-Mhmm.. – zbliżyła się do mnie i już miałem ją pocałować, gdy ta wyszeptała – Najpierw ma mi się to zagoić.. – zaśmiała się i odwróciła do mnie tyłem
-Co robisz? – spojrzałem zrezygnowany na ogrom jedzenia dookoła
-Gotuję.. nie widać? – znów zaczęła kroić
-Mhmm.. – westchnąłem i wziąłem jedną truskawkę
-Nie podjadaj! – walnęła mnie w rękę
-Daj mi to lepiej. – wskazałem na nóż
-Po co? – spojrzała się pytająco
-A jak myślisz? Znając ciebie, to zaraz sobie coś zrobisz.. – zabrałem jej nóż
-Pff… – brunetka odpuściła i zajęła się myciem owoców
-Chipsy, precelki, kanapki, kiełbaski, sałatka.. Nie za dużo tego? – odwróciłem się w jej stronę
-Chwila moment i wszystko będzie zjedzone.. – mrugnęła do mnie
Gdy skończyłem kroić owoce, Alice wyciągnęła jakąś miskę i wrzuciła je do niej. Na wierzch położyła małe owoce, które umyła. Całość wyglądała bardzo apetycznie.
-Voilà! – ucieszyła się jak małe dziecko z lizaka
-Gotowanie.. Kolejny talent! – złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie
-N-Nie, poczekaj.. – rozejrzała się dookoła
-Co ty wyprawiasz? – zapytałem
-Sprawdzam, czy nikogo nie ma... – mruknęła
-Masz paranoję. Wszyscy są jeszcze na górze. – pokręciłem głową – Nie zmieniłaś przypadkiem zdania?
-Odbiło ci? – puknęła się w czoło
-Dobrze.. A więc, wyluzuj trochę okej? – znów przyciągnąłem ją do siebie i wbiłem się w jej ciepłe usta, brunetka odwzajemniła pocałunek
Chciałbym, aby ta chwila trwała w nieskończoność.. Nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Courtney natychmiast ode mnie odskoczyła.
-Przyniosłem jeszcze siatki z bagażnika.. – usłyszeliśmy głos Alexy’ego
-Postaw je tutaj.. – krzyknęła cała czerwona Alice
Niebieskowłosy wszedł do kuchni i zostawił napoje na blacie, po czym udał się na górę.
-Nie za dużo tego? – Courtney zaczęła mnie przedrzeźniać
-Chwila moment i wszystko będzie wypite.. – nie pozostałem jej dłużny
Po chwili wszyscy zeszli na dół. Rozalia rozkazała nam, chłopakom, rozpalić ognisko. Tak też więc zrobiliśmy, podczas gdy dziewczyny po kolei znosiły wszystko na dwór.
Gdy wszystko było gotowe, usiedliśmy przy ognisku. Atmosfera była bardzo rodzinna. Zająłem miejsce obok mojej dziewczyny.


Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wspominaliśmy. Wkrótce Alice poszła po moją gitarę. Zaczęła grać jakieś piosenki, a my do nich śpiewaliśmy. To było bardzo zabawne. Jednocześnie cieszy mnie to, że brunetka zachowuje się już przy nas swobodnie. Po chwili Nataniel zaproponował wspólną grę.

-Podchody? – zapytała Courtney
-Tak! – zaśmiał się Armin – Podzielimy się na dwie grupy..
-Chłopcy/Dziewczyny? – Rozalii zaświeciły się oczy
-Wydaje mi się, że to będzie niesprawiedliwe.. – mruknął Kentin – Przecież od zawsze wiadomo, że mężczyźni mają lepszą orientacje w terenie.. – wszyscy się zaśmialiśmy
-Po prostu się boicie! – westchnęła Zuzanne
-J-Ja się boję.. – szepnęła Violetta siedząca obok mnie
-No dobra.. To składy mieszane? – zaśmiałem się
-Okej! – wszyscy się zgodzili
-Wybieramy czy losujemy? – zapytał się Lys
-Losowanie będzie bardziej sprawiedliwe.. – odpowiedział Alexy
Rozalia poszła po paczkę zapałek, wyjęła dwanaście sztuk, a następnie ułamała połowie główki. Leo je pomieszał i rozpoczął losowanie. Pierwsza podeszła Iris, która wyciągnęła tą, bez główki. Gdy wszyscy powyjmowali zapałki, pozostało już tylko podsumować składy..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!♥
Przepraszam za sporą nieobecność, ale teraz raczej będzie z tym kiepsko.
Jednocześnie mam nadzieję, że ze mną zostaniecie♥
Btw.. Mówcie jak wam się podoba event na Słodkim Flircie i Eldaryi!
Ja osobiście jestem zachwycona!!!
Buziaki^^
                                  ~ Alice♥

niedziela, 16 października 2016

Rozdział XXI


„Ten dzień, oficjalnie ogłaszam najlepszym w moim życiu..”
Obudził mnie dźwięk dzwonka. Już dwunasta. Dobrze, że go nastawiłam bo na stówę bym zaspała.. Poleżałam jeszcze jakieś pół godziny, po czym zwlekłam się z łóżka na dół, do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu, ujrzałam tam Victorię wykładającą jajecznice na talerze.
-Już myślałam, że do końca życia będę musiała sama sobie robić śniadanie.. – usiadłam przy stole
-Nie przyzwyczajaj się – uśmiechnęła się i podała mi talerz – Budowa salonu powoli dobiega końca, więc to będzie ciężki miesiąc.. Ale już niedługo!
-Oczywiście, walniesz mi coś na ramieniu, prawda? – wzięłam kęs jajek
-Mhmm.. Prędzej niebo runie! – zaśmiała się
-Niby czemu? – spojrzałam na nią błagalnie
-Bo jesteś za mała, moja droga – wysłała mi buziaczka – Smakuje?
-Ta, jest dobra.. – udało jej się zmienić temat
-To.. Co się stało wczoraj? – uniosła pytająco brew
-C-Co? – mimowolnie się uśmiechnęłam, przypominając sobie o tak długo wyczekiwanym momencie między mną, a czerwonowłosym.
-No, to chyba nie jest normalne, że wracasz do domu w stanie euforycznego wybuchu.. – posłała mi swój sugerujący uśmieszek
-Ekhem.. Nic się nie stało, po prostu cieszyłam się z wyjścia.. – zaczęłam
-No właśnie.. Z kim tam byłaś, hm? – czemu ona mi przerywa?!
-Z Kastielem, Rozalią, Alexy’m i innymi.. – spojrzałam na nią pytająco
-Z Kastielem, tak? – mruknęła kończąc jajecznice..
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc szybko dokończyłam śniadanie i wróciłam na górę.
Spojrzałam na zegarek. Było już parę minut po trzynastej. Miałam dwie niepełne godziny do przyjazdu Leo. Jako, iż byłam już spakowana miałam mniej roboty. Poszłam do łazienki i ogarnęłam poranną toaletę, po czym otworzyłam szafę i wyjęłam z niej krótki top oraz spodenki. Ubrałam się i zeszłam na dół, aby obmówić z Victorią wszystkie informacje dotyczące wyjazdu. Spojrzałam na kuchenkę, widniała tam godzina czternasta czterdzieści. Nie wiem, jak to możliwe, że czas tak szybko zleciał. Pobiegłam na górę. Zdążyłam tylko sprawdzić, czy na pewno wszystko spakowałam, gdy nagle usłyszałam swój telefon, na który dzwoniła Rozalia.
-Halo?
-Ali, będziemy za dziesięć minut! – powiedziała krótko, po czym się rozłączyła
Podniosłam torbę, która z niewiadomych przyczyn była bardzo ciężka i zarzuciłam ją na ramię. Chwyciłam telefon i zczłapałam na dół.
-Już idziesz? – Viki oparła się o framugę
-Tak. Leo, Linn, Violetta, Iris, Alexy i Rozalia już jadą.. – powiedziałam nakładając jakieś trampki i ciepłą bluzę
-Masz.. – podała mi tygodniowy zapas leków – I ubieraj się ciepło!
-Haha nie martw się! – przytuliłam ją
-I nie upijcie się.. – zmarszczyła brwi
-No jasne! Kocham cię! – ucałowałam ją, po czym wyszłam na zewnątrz
Nie minęły nawet dwie minuty, a zza zakrętu wyłonił się czarny samochód.
-Czy panienka zamawiała podwózkę? – powiedział Alexy opuszczając szybę
-Pod same drzwi! – uśmiechnęłam się od ucha do ucha
Leo wysiadł z samochodu, wziął moją torbę i wpakował do bagażnika. Oczywiście nie obeszło się bez pytania „Co ty tam wpakowałaś?!”.. Wsiadłam do samochodu oraz przywitałam się ze wszystkimi. Po krótkiej rozmowie, wyciągnęłam z torebki słuchawki, odpaliłam muzykę i odpłynęłam gdzieś myślami. Nie mogłam przestać myśleć o Blacku. Tak się cieszę, że w końcu wie co do niego czuję.. Mało tego! On to nawet odwzajemnia!! Gdzie jest? Co robi? Czy ja jestem normalna? Chciałabym, aby już siedział przy mnie, żartował, dokuczał i kochał.. Niestety, teraz mogłam liczyć tylko na gnębiące mnie pytania. Nie mogłam myśleć o niczym innym. Ale to chyba się nazywa miłość.. no nie?
Po około pół godzinie byliśmy na miejscu. Gdy przejechaliśmy przez las i wiele innych, pięknych miejsc. Moim oczom ukazał się mały, drewniany domek z widokiem na wielkie jezioro. Ten widok zapierał dech w piersiach.
-Ziemia do Alice! – ręka Rozalii uniemożliwiła mi dalsze podziwianie
-Co jest? – zapytałam zdezorientowana
-Nie wiem czy wiesz, ale już zaparkowaliśmy i bylibyśmy ci bardzo wdzięczni za pomoc w noszeniu siatek.. – zaśmiała się
-Przepraszam.. zapatrzyłam się! – uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu
Leo otworzył bagażnik, a każdy chwycił się jakiegoś bagażu. Ja wzięłam swoją torbę i trzy siatki z zakupami.
-Ali, dasz radę? – zapytał zdziwiony Alexy
-Dużo wzięłaś.. – westchnęła Violetta
-Co? – dopiero teraz uświadomiłam sobie, że dla innych został tylko ich własny bagaż – Aaa.. Nie, nie martwcie się. To nie jest wcale takie ciężkie..
-Przecież nie pozwolę, abyś tyle dźwigała.. – powiedział Leo i szarmanckim gestem zabrał ode mnie siatki
-Dziękuję! – uśmiechnęłam się i skierowałam do domku
Weszłam pierwsza, przez co stanęłam w miejscu rozglądając się dookoła. Ten domek wcale nie był taki mały, jaki się wydawał! Na dole znajdywała się kuchnia, jadalnia, łazienka i mały, przytulny salon, a naprzeciwko mnie stały schody prowadzące na górę. Całość była naprawdę prześlicznie urządzona. Czuję, że Rozalia miała tutaj trochę swojego wkładu. Postanowiłam udać się na piętro. Była tam tylko łazienka i jedynie kilka materaców. Cała góra to jedna, wielka sypialnia! W dodatku piękna sypialnia.. Przy ścianie stał kominek połączony z tym na dole. Ciepło, schludnie i przyjemnie. Niczego więcej mi nie potrzeba. Zajęłam sobie spanie najbliżej kominka. Odłożyłam torbę i zeszłam na dół, mijając się z dziewczynami. Skierowałam się do kuchni, zakupy stały już na blacie. Powyjmowałam produkty i schowałam je do lodówki.
-To co? Gotujemy? – usłyszałam Gray
-No jasne! – przytuliłam ją – Cieszę się, że tu jesteśmy..
-Kochana moja! – mocniej mnie przytuliła – Mam dla nas świetne fartuszki!
-Haha to dawaj! – zaczęłyśmy się śmiać
-Co tu tak wesoło? – poczułyśmy objęcie Alexy’ego
-Nic, nic. Ja z Ali zaczynamy gotować.. wy posprzątajcie dom i idźcie nazbierać chrustu na ognisko! –Do kominka nie trzeba, bo mamy! – rozkazała białowłosa
-Tak jest! – Jenkins zasalutował
Wkrótce w domu zostałam tyko ja i Rozalia. Odstroiłyśmy się w fartuszki, które przyniosła. Nie powiem, były całkiem słodkie, ale nie wyglądały jak fartuszki, bardziej pasowały mi na sukienki. Roza miała cały biały w czarne kropeczki, a mój był czarny z ślicznymi, kwiatowymi ozdobieniami na dole. 
 Wkrótce zaczęłyśmy gotować. Postanowiłyśmy, że przygotujemy sałatkę owocową, jakieś przekąski, kanapki, no i oczywiście kiełbaski. Najpierw porozsypywałyśmy chipsy oraz precelki do misek. Następnie wyłożyłyśmy kiełbaski i chleby na tacki. Później zrobiłyśmy tonę kanapek, a na końcu zajęłyśmy się sałatką. Rozalia miała umyć truskawki, borówki i jeżyny oraz poobierać mandarynki, podczas gdy ja miałam pokroić jabłka, banany i kiwi. Lecz gdy przyjechali chłopcy, białowłosa poszła ich rozlokować. Chociaż miałam ochotę pobiec do Kastiela, postanowiłam zostać i zająć się swoją robotą. Umyłam owoce, po czym wyjęłam jakąś deskę i przystąpiłam do krojenia. Nagle poczułam czyjeś ręce na biodrach, momentalnie podskoczyłam, delikatnie raniąc sobie palca.
-Cześć mikrusie.. – usłyszałam głos Blacka, odwróciłam się do niego
-Patrz co zrobiłeś, głupku! – pokazałam mu małą rankę na serdecznym
-To znak, że w tym miejscu będzie kiedyś pierścionek.. – szepnął mi do ucha, po czym pocałował palec. Moje ciało przeszedł niesamowity dreszcz..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka^^
Przybył nowy XXI rozdział! :D
Od tego rozdziału rozpoczyna się.. jakby to nazwać.. nowa saga?
Będzie ona trwała parę rozdziałów :D
Serdecznie pozdrawiam!<3
Buziaki :** 
                              ~ Alice♥

sobota, 15 października 2016

Rozdział XX


„Zabierzesz mnie stąd?”
            Black chwycił mnie za rękę i wprowadził do nieznanego mi lasku, który z tego co się orientowałam był niedaleko naszych domów. Weszliśmy do jakiegoś zakamarka, z którego było widać panoramę naszego miasta.
-Gdzie my jesteśmy? – szepnęłam, składając ręce na piersiach
-Czasami tu przychodzę.. – zaczął
-A czemu mnie tu przyprowadziłeś? – podeszłam do zielonego okna
-Bo jeśli coś się będzie działo, zawsze możesz tu przyjść.. – usiadł pod drzewem
-Chodzi o Maxa? – zapytałam
-Widziałem go dzisiaj, niedaleko twojego domu.. – był wyraźnie zaniepokojony
-Widziałeś go, bo złożył mi wizytę.. – opowiedziałam Kastielowi o całym zajściu
-Co za.. – buntownik gwałtownie wstał
-Teraz, gdy będę go widzieć codziennie.. – chłopak zbliżył się do mnie
-Nie pozwolę, żeby ci jakkolwiek zagroził.. – spojrzał mi w oczy
-A-Ale ja się nie boję! – nie jestem jakąś mimozą..
-Pff.. Ta jasne.. Małe dziewczynki boją się wszystkiego.. – uśmiechnął się zgryźliwie
-Nie jestem małą dziewczynką! – znów złożyłam ręce na piersiach
-Nie? – jego oczy dziwnie błysnęły
-N-Nie.. – co on zamierza zrobić..?
-Na pewno? – znowu się zbliżył
-Tak!
Zanim zdążyłam zrozumieć co się zaraz stanie, Black zdecydowanym ruchem chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.. Będąc w kompletnym szoku, odwzajemniłam to.
Nie wierzę w to, co się dzieje.. Czuję się, jakby świat stanął mi do góry nogami. Przed chwilą Kastiel się ze mnie nabijał, a teraz... teraz całuje mnie, jakby od zawsze tego pragnął..
-J-ja.. Sorry.. – odsunął się ode mnie – Nie miałem tego w planach, ale.. muszę przyznać, że to było przyjemne.
-T-Tak.. chyba tak.. – nie wiedziałam co powiedzieć
-Chyba? – uniósł brew
Bez zastanowienia znów objął moją twarz rękoma, po czym zatopiłam się w jego ustach. Nawet nie wiedział, jak długo na to czekałam..
-Na pewno. – oderwałam się i spojrzałam mu w oczy
-Teraz wszystko jest już jasne.. – uśmiechnął się zawadiacko – Od razu wiedziałem, że na mnie lecisz.. – ..wie, że mnie zauroczył, denerwuje mnie to!
-Pff.. spojrzałam mu w oczy – T-To co teraz robimy?
-Nie panikuj. Nie mam zamiaru od razu ci się oświadczać.. – mrugnął do mnie –Muszę cię wcześniej przedstawić moim rodzicom.
-Jaki ty jesteś głupi! – szturchnęłam go w ramię
-Chcesz się bić? – w ciągu sekundy znów znalazłam się w jego ramionach, czułam się cudownie.. – Spokojnie. Nie zamierzam tego ogłaszać całej szkole przez radiowęzeł, chyba..
-Wiesz.. Wolałabym, abyśmy na razie zachowali to dla siebie.. – złapał mnie za rękę
-Ach tak? – uniósł jedną brew – Hmm.. Okej.
-Naprawdę? – spojrzałam mu w oczy
-Posłuchaj kurdupelku.. Dla mnie liczysz się tylko ty. Dla mnie, to nawet możemy wziąć ślub w tajemnicy. Nie potrzebuję nikogo innego w tej historii, nie mam potrzeby mówić o swoich uczuciach całej szkole. Najważniejsze, że ty je znasz.. – przytulił mnie
-Dziękuję.. – wtuliłam się w jego tors
-Za co? – mruknął
-Za to.. Za to, że po prostu jesteś.. – chłopak złapał mój podbródek
-Dziwna z ciebie istota.. – aha, no spoko(?) Przecież nie mogło być tak romantycznie.. zapomniałam, że to Kastiel – Na pewno chcesz jechać do tego domu? – mrugnął do mnie
-Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele! – puknęłam go w czoło – Chodź, Black..
Wróciliśmy do maszyny, buntownik odwiózł mnie pod sam dom.
-Do jutra, Co.. Kochanie! – machnął mi ręką na pożegnanie
-Nie wierzę.. – gdy odjechał poczułam nagły przypływ euforii..
Rozemocjonowana wbiegłam do domu. Weszłam do salonu, by przywitać się z parką.
-Co się stało? – Viki zaczęła przesłuchanie
-Emm… Nic takiego! – oparłam się o futrynę
-Ta jasne.. Przecież każdy wbiega do domu zachowując się jakby właśnie wygrał 100 milionów.. – mruknął Mike
-Nawet 100 milionów tego nie przebije.. – szepnęłam do siebie
-Co tam mówisz? – blondwłosa posłała mi zabójcze spojrzenie
-Nie, nic.. Cieszę się, że jutro jadę na to ognisko! – szybko zmieniłam temat
-Yhmm.. Weź leki, spakuj się i idź już spać, skoro masz jutro zawalić nockę.. – westchnęła
-Dobranoc! – powiedziałam, po czym poszłam do kuchni
Wzięłam wszystkie leki i śmignęłam na górę. Umyłam się i przystąpiłam do pakowania ubrań. Niby wyjazd na jedną noc, a moja torba wyglądała jakbym się tam wybierała na tydzień.. Nie wiem czemu.. Przecież wzięłam tylko laptopa, parę bluzek, strój kąpielowy, bieliznę, pidżamę, kosmetyki, spodnie, spodenki.. Nie wiem.. Może to przez ten śpiwór.. Tak, to na pewno to.
Gdy już zrobiłam wszystko, co miałam zrobić, położyłam się do łóżka. Włączyłam telefon i jak zwykle przejrzałam wszystkie istniejące komunikatory. Teraz mam na to czas, tylko wieczorem, gdy nie chce mi się jeszcze spać albo gdy jadę autobusem. To miejsce zdecydowanie dobrze na mnie wpływa.. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co zaszło między mną, a Kastielem. Odkąd go poznałam, moje życie zmieniło się o 180 stopni.
Nagle usłyszałam dźwięk SMS-a.
-Śpisz? – nadawcą był nie kto inny, niż sam Black
-Jeszcze nie, a ty robisz sobie nocny seans czy co? – zastanawiam się, czy wszystkie NORMALNE pary tak ze sobą rozmawiają.. a no tak, zapomniałam.. my nie jesteśmy normalni.
-Po prostu nie chce mi się spać .. – odpisał
-Może dostarczyłam ci zbyt wielu wrażeń, co?
-Powiem ci, że nie było źle, mikrusie.. – Panie i panowie! Oto mój uczynny, kulturalny i miły.. chłopak?
-Za to jak dla mnie, powinieneś się trochę podszkolić.. – nie będę mu dłużna
-Czekam na lekcję J  – pff..
-Trochę sobie poczekasz.. – szybko odpisałam
-Zobaczymy, Courtney.. – odłożyłam telefon na szafkę
Cieszę się, że nic się nie zmieniło, odkąd coś między nami zaszło. Przecież właśnie to u niego lubię, jego sarkastyczny humor..
Czuję, że jutro będzie równie udany dzień. Chociaż ten, oficjalnie ogłaszam najlepszym w moim życiu.. Leo przyjedzie około piętnastej. Czyli, że dłużej sobie pośpię! Nastawiłam budzik, aby nie zaspać, bo niestety miałam to w zwyczaju robić i rozmyślając o różnych rzeczach, po prostu odpłynęłam do krainy snów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejooo♥
Długo wyczekiwany XX rozdział miał wielkie wejście^^
Piszcie jak wrażenia!!
Buziaki<33
                               ~ Alice♥