„(…)ta sielanka, nie
będzie długo trwała.. Nigdy nie trwa..”
Dzisiaj obudziłam się
punktualnie. Wyszłam na dwór z owczarkiem i wróciłam do domu. Czułam się o
wiele gorzej, niż wczoraj, więc wzięłam parę tabletek i poszłam na górę.
Wyjęłam z szafy grube rajstopy i ciepłą sukienkę. Umyłam zęby, a z włosów
splotłam wianuszek. Nie chciało mi się malować, ale postanowiłam, że zajmę się
tylko rzęsami i ustami. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Nałożyłam kozaki i
ciepły płaszcz, po czym otuliłam się grubym szalem. Nie chciało mi się jeść,
więc wyszłam z domu bez śniadania. W drodze do szkoły spotkałam Kastiela.
-Co ty tu robisz? – zapytał
-Chyba to, co każdy.. Idę na lekcje.. – spojrzałam na niego pytająco
-W tym stanie? – zlustrował mnie wzrokiem
-No sorry, ale nie miałam ochoty się dzisiaj stroić.. – powiedziałam z
wyrzutem
-Nie oto mi chodzi! Przecież od razu widać, że źle się czujesz.. – w jego
głosie było słychać troskę – Powinnaś zostać w domu..
-Już to gdzieś słyszałam.. – przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z
Victorią
-To czemu nie zostałaś?! – traktował mnie jak małe dziecko
-Przecież mamy ten sprawdzian z chemii.. Nie chcę się narażać Delanay..
-Jesteś nienormalna.. – puknął mnie w czoło –.. nie znam nikogo, kto by
olał chorobę dla nauki..
-No widzisz.. Jak to było? „Jesteś
niesamowita”? – przypomniałam mu jego słowa i zaśmiałam się
Żartowaliśmy sobie jeszcze przez chwilę, gdy nagle mnie zamurowało.
Miałam wrażenie, że widziałam samochód Maxa..
-Co się stało? – spytał Black
-Wydawało mi się.. a zresztą.. nieważne.. – nie chciałam niepotrzebnie
niepokoić czerwonowłosego
Równie dobrze mogłam zobaczyć podobnego gościa. To nie musiał być on..
Po chwili staliśmy już przed szkołą. Podeszliśmy do naszych znajomych i
przywitaliśmy się.
-Ali, czemu nie zostałaś w domu? – usłyszałam głos Gray
-No właśnie.. słabo wyglądasz.. – zawtórowała jej Linn
-To samo jej mówiłem.. – wtrącił się buntownik –.. a wiecie co
powiedziała? Że musiała przyjść, bo dzisiaj jest ten sprawdzian z chemii!
-Jesteś niepoważna! – dodał Alexy
-Wszyscy się już powtarzacie.. – westchnęłam
-Ale wszyscy mamy rację.. – odpowiedział Kentin i w tym momencie
zadzwonił dzwonek zwiastujący rozpoczęcie lekcji
-Dziękuję.. – złożyłam swoje dłonie w znak japońskiego podziękowania
Poszliśmy na lekcje. Pierwsza była historia z panem Farazowskim. Usiadłam
wraz z Blackiem w ostatniej ławce. Na moje nieszczęście, Potter dziś
odpytywał..
-Panna Alice Courtney.. – czemu ja?
-T-tak? – wiedziałam co się święci..
-Zapraszam na środek. – machnął ręką wskazując miejsce, w którym powinnam
już stać
Wstałam z miejsca i poczułam, że topnieje mi grunt pod stopami. Dobrze,
że nie zjadłam tego śniadania, bo w moim brzuchu rozpoczął się właśnie występ
akrobatów, ale nie zważając na to, doczłapałam na środek sali. Na szczęście
posiadałam wspaniałą pamięć. Dużo zapamiętywałam z lekcji i dzięki temu z
odpowiedzi dostałam czwórkę. Opadłam na ławkę, po czym odpaliłam komórkę.
Musiałam się odstresować, dlatego włączyłam jakąś grę i zaczęłam w nią
nakurwiać. Zanim się na dobre rozegrałam ponownie zadzwonił dzwonek. Wraz z
moją paczką usiedliśmy na schodach. Wyjęłam podręcznik od chemii i znów
wszystko powtórzyłam. Zaczęliśmy się nawzajem pytać. Ku wspólnemu zdziwieniu,
każdy świetnie opanował materiał. Niestety, ja czułam się coraz gorzej..
-Alice, wszystko okej? – zapytał Lysander
-T-tak, tylko trochę źle się czuję.. – odpowiedziałam
-Jadłaś coś dzisiaj? – zapytał Alexy
-Nie.. Przestańcie mnie tak o wszystko wypytywać! – mój poziom stresu
eksplodował, cały czas miałam w głowie widok Jones’a
-To ty przestań się zachowywać jak małe dziecko! – Blacka chyba też
poniosło – Jak się jest chorym, to się leży w łóżku, a nie przychodzi na
głodnego do szkoły tylko po to, by napisać jeden głupi sprawdzian!
-Będę robiła to, co będę chciała! – wstałam i poszłam do łazienki
Stanęłam naprzeciwko lustra. Może
nie potrzebnie się uniosłam.. Nie przywykłam do takiego traktowania, w Shea
nie miałam przyjaciół i nikt się o mnie tak nie troszczył, a że nie lubię
nowych sytuacji, reaguję złością. Jestem
naprawdę popierdolona.
Postanowiłam, że napiszę ten sprawdzian i wrócę do
domu. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej. Wpatrując się w swoje
odbicie, zobaczyłam cierpiącą dziewczynę, którą byłam jeszcze parę miesięcy
temu. To mnie dobiło. Wyszłam z toalety i udałam się w stronę sali
geograficznej. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, po części dlatego, że nie
lubię przyznawać się do błędu. Nie wiem jak oni ze mną wytrzymują.. Wkrótce
rozpoczęła się lekcja geografii, potem matematyki, angielskiego, fizyki i teraz
oczekiwałam na chemię. Wszystkie przerwy spędziłam w jakimś kącie ucząc się, z
dala od wszystkich. Tym razem tak się nie stało, bo gdy miałam tam iść drogę
zagrodzili mi moi przyjaciele.
-Alice? Co ci odbiło? – zapytała się Rozalia
-Przecież wiesz, że wszyscy chcieliśmy dobrze.. – dodał Alexy
-J-ja.. przepraszam.. – spuściłam wzrok w podłogę –.. wiecie.. do tej
pory liczyłam tylko na swoją rodzinę i nadal nie mogę przywyknąć, że ktoś inny
się o mnie troszczy.. – po policzku spłynęła mi łza – Kiedyś.. – nie zdążyłam
dokończyć, bo wszyscy mnie przytulili
-Kiedyś to kiedyś, a liczy się to, co jest teraz.. – westchnął Armin –..
to nie o tym śpiewałaś? – uśmiechnął się
-Macie rację, jeszcze raz was przepraszam.. – byłam z nich naprawdę dumna
-Dobra, już się nie rozklejaj, bo za chwilę chemia.. – rzucił jak zwykle
troskliwy Black
Uspokoiłam się i wnet usłyszałam dzwonek. Weszliśmy do klasy, na
stolikach czekały już na nas sprawdziany. Ku mojej wielkiej uldze, znałam
odpowiedzi na większość pytań. Skończyłam parę minut przed dzwonkiem i pani
Delanay wypuściła mnie wcześniej. To była nasza ostatnia lekcja, więc mogłam
już wrócić do domu. Wyszłam ze szkoły i usiadłam na ławce, bardzo źle się
czułam, dlatego zadzwoniłam po Victorię. Nagle ktoś przede mną stanął.
Myślałam, że to któryś z chłopaków i gdy tylko podniosłam wzrok zastygłam. To
był on, Max. Nie wydawało mi się. To go widziałam dzisiaj rano..
-Co ty tu robisz? – podniosłam się gwałtownie z ławki
-Przyjechałem do Kena.. – zaczął niewinnie
-Do Kena? I przypadkiem trafiłeś na mnie?! – wrzasnęłam
-Świat jest mały.. – uśmiechnął się ironicznie, miałam ochotę mu
przywalić
-Jak w ogóle miałeś czelność tu przyjeżdżać?! – czułam, że się we mnie
gotuje
-Jak ty miałaś czelność mnie zostawić? – ton głosu zmienił mu się z
potulnego na bardzo agresywny – Myślałaś, że od tak sobie wyjedziesz i tyle?
Myliłaś się..
-O czym ty mówisz? – zaczęłam się go bać, przypomniało mi się, jak kiedyś
mnie uderzył, od tamtego razu robił to bardzo często
-Wrócisz do mnie.. – złapał mnie za nadgarstki
-Żartujesz sobie?– próbowałam się mu wyrwać, ale to na nic – Nienawidzę
cię!
-Powtarzasz się.. – szepnął
-Co to ma kurwa być!? – usłyszałam krzyk Blacka, okazało się, że jest już
dawno po dzwonku
Kastiel podszedł do nas i powalił Jones’a na ziemię. Rozpoczęła się
bójka. Zaraz podbiegli inni. Bliźniacy ich rozdzielali, a Roza i Linn uspokajały
mnie. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. W jednej chwili poczułam jak tracę świadomość..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć!
Przybywam z nowym rozdziałem, w którym pojawia się już odwieczny wróg Alice - Max.. :( Jak Courtney na to zareaguje? Zobaczymy^^
Zapraszam do dyskusji<33
~ Alice♥