„Nie mam wyboru, muszę znaleźć pracę..”
-..dlatego
ogłaszam wybory na przewodniczącą Rady Uczniowskiej – skwitowała starsza. –
Będziecie mieli możliwość wyboru. Przemyślcie to.
Spotkanie wkrótce się skończyło, a ja
stojąc na środku czułam się jak marny eksponat w marnym muzeum. Byłam strasznie
zdenerwowana, nie było mowy o roli przewodniczącej.. miałam być pomocą, POMOCĄ.
Po tym jak uczniowie zaczęli opuszczać salę szybko dogoniłam panią Dyrektor.
-Słucham, Alice. – odparła, jakby
wiedziała że przyjdę.
-Miałam być zwykłą pomocniczką. Tak
pani powiedziała. – próbowałam mówić spokojnym tonem.
-Plany się zmieniły, Nataniel
zaoferował się jako wiceprzewodniczący, aby pomóc którejś z was. Poza tym.. –
uśmiechnęła się kpiąco. –.. nie wiadomo kto wygra, czyż nie? – uśmiechnęła się
i odeszła.
No właśnie.. Nie wiadomo czy wygram, a
już wszystko planuje. Może w głębi serca chcę zająć to stanowisko.. Niech to,
ta kobieta zdecydowanie potrafi zasiać ziarno niepewności.
-Courtney! – usłyszałam wołanie z
drugiego końca Sali.
-Co chcesz, Black? – podeszłam do stojącego
przy ścianie osobnika.
-Idziemy gdzieś po szkole? –
uśmiechnął się zawadiacko.
-Przykro mi Adonisie, ale mam pilną
sprawę. – pocałowałam go w policzek.
-Jaką? – błysnęły mu oczy, jakby
chciał mnie prześwietlić.
-Jutro. – zamknęłam oczy na znak
odpuszczenia.
-Pff… Chodźmy. – skierowaliśmy się do
budynku szkoły na pozostałe lekcje.
Ze wszystkich sił próbowałam się
skupić na zajęciach, lecz moje myśli lawirowały między szkolnymi wyborami,
nowym dzieckiem w rodzinie oraz dzisiejszym spotkaniem w sprawie pracy. Mam
nadzieję, że to się uda…
Gdy zadzwonił ostatni dzwonek
przypomniałam sobie, że czeka mnie jeszcze dodatkowa godzina. Posłusznie udałam
się do Sali A i usiadłam w ławce. Po chwili dołączył do mnie Kastiel.
-Już myślałam, że zapomniałeś.. –
westchnęłam.
-Cieszy cię fakt pozostania ze mną
dłużej? – uśmiechnął się kpiąco.
-Przypominam ci, że przyjdą jeszcze
inni.. – poklepałam miejsce obok mnie, czerwonowłosy zaczął iść w tym kierunku.
– Tu będzie siedzieć Rozalia… Och, chyba nie myślałeś że to dla ciebie, prawda?
– zdobyłam się na najbardziej krzywy uśmiech jaki ten świat widział, Kastiel
zbliżył się do mojego ucha.
-Oj, Courtney. Chyba niedługo będę
musiał cię ukarać… – wyszeptał
-Ty chory zboczeńcu! – zrobiłam się
cała czerwona.
-No co jest? Za to mnie kochasz… –
uśmiechnął się zgryźliwie.
-Cicho bądź i siadaj już! – zaśmiałam
się.
Wkrótce przyszła Rozalia, Linn, Iris i
Violetta wraz z Alexy’m, Lysandrem, Arminem i Kentinem. Zdziwiłam się widząc
ich wszystkich
-Nie myślałam że te wybory są dla was
tak ważne. – uśmiechnęłam się
-Nie są, to ty jesteś dla nas ważna. –
odparła Roza
Od razu zrobiło mi się milej, a
wszystkie zmartwienia odeszły w niepamięć. Gdy wszyscy się rozsiedli
rozpoczęliśmy długą debatę na temat „Co być powinno, a czego być nie powinno”. Patrząc
na ich zaangażowanie, nabrałam humoru. Nadal nie chcę być przewodniczącą, ale
nie mogę w tej sytuacji pozostać obojętna. Zdam się na los, zawsze to robię…
-No, to do roboty! – uśmiechnęłam się
do siebie.
-Chyba ktoś tu nabrał pewności siebie,
hę? – mrugnęła do mnie Linn.
Ta godzina zleciała nam bardzo szybko.
Próbowałam przekonać ich do tego, aby nie robili zbędnego halo, lecz „oni już
postanowili”. No nic, pozostaje mi tylko czekać na to, co nadejdzie. Hej, w końcu nie może być tak źle, nie?
Gdy wyszłam ze szkoły skierowałam się
na stację. Tylko stamtąd mogłam dojechać do tej kawiarenki. Autobus odjeżdżał
za pięć minut, więc szybko kupiłam bilet i do niego wsiadłam. Jako, że ludzie
wracali o tej godzinie z pracy, nie było miejsc siedzących. Złapałam się
poręczy i w ciszy czekałam na swój przystanek.
-Z tego, co sprawdziłam w internecie
to powinnam wysiąść tu. – wyszeptałam.
Wysiadłam w centrum. Czując grunt pod
stopami rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się po drugiej stronie miasta,
więc trudno mi było znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Podeszłam do nieopodal
stojącej pani i spytałam ją o drogę. Po szczegółowym wytłumaczeniu mi trasy
ruszyłam na spotkanie. Okazało się, że kawiarnia wcale nie znajdowała się tak
daleko. W ciągu paru minut znalazłam się przy wielkiej, ślicznie ozdobionej
tabliczce „Meido Café”. Gdy tylko postawiłam tam stopę zostałam przywitana przez
dziewczyny w strojach pokojówek. W pierwszej chwili pomyślałam, że zabłądziłam i
trafiłam do jakiegoś burdelu, ale szyld wyraźnie wskazywał to miejsce.
-Witaj, panienko! – odezwały się
przyjaźnie.
-Emm... – zaczęłam. – J-Ja przyszłam w
sprawie pracy…
-Zapraszamy! – złapały mnie za rękę i
zaprowadziły na zaplecze, gdzie znajdowała się śliczna, wyglądająca bardzo
młodo, fioletowowłosa kobieta.
-Dzień dobry.. – uśmiechnęłam się
niepewnie.
-O matuniu! – podbiegła i złapała mnie
za policzki. – Idealna! Naturalny wdzięk, wstydliwy charakter.. Masz, załóż to.
– podała mi strój pokojówki.
To wszystko działo się tak szybko,
zaprowadziły mnie do szafek, gdzie zostawiały swoje rzeczy. Pomogły mi się
ubrać, ponieważ ten strój to istna plątanina dziur i otworów. Gdy już byłam
gotowa, wszystkie bacznie mi się przyglądały z uśmiechami na twarzach.
-Wyśmienicie. – skwitowały naraz.
-Jestem Marcilla, szefowa – przytuliła
mnie fioletowowłosa. – Mów mi Marci.
-Ja jestem Erika – odezwała się dziewczyna
o kasztanowych włosach.
-Ja to Amy. – zaśmiała się blondynka.
-Witamy na pokładzie... – Erika
popatrzyła na mnie troskliwie.
-Alice. – nie mogłam powstrzymać uśmiechu,
który wypełniał mi całą twarz. – Mówcie mi Ali.
-Śliczne imię! – krzyknęła Marci.
Dziewczyny zaraz mnie o wszystko
przepytały, były naprawdę przyjazne. Zanim na dobre się rozkręciły do pokoju
weszła kolejna osoba. Była to dziewczyna o słodkiej buzi i różowych włosach.
Wyglądała naprawdę uroczo.
-Goście się niecierpliwią... –
westchnęła.
-Tak, już idziemy! – dziewczyny szybko
wróciły do pracy.
-Jestem Haylie – podeszła do mnie.
-Alice, nowa. – uśmiechnęłam się.
-Już czuję napływ nowych klientów!! –
znikąd wyłoniła się Marcilla. – Chodźcie na salę.
Gdy wyszłam do ludzi, poczułam się
trochę nieswojo. Od razu przeleciałam wzrokiem po sali, aby spojrzeć czy nie ma
tu nikogo znajomego. Na szczęście sami obcy, zdziwiłabym się gdyby było inaczej
w końcu moja szkoła leży na drugim krańcu miasta.
-Hej Marci, czy to nowa pokojówka? –
usłyszałam głos jednego z klientów.
-Tak, to Ali♥ – odparła z pełnym przekonaniem.
-W takim
razie, witaj Ali! – odezwał się jego kolega.
Wiedziałam, że dobrze wybrałam.
Panowała tu przyjazna atmosfera, mam tylko nadzieję że szybko się przyzwyczaję
do tych nowych ciuchów..
Wkrótce Erika
wysłała mnie, bym zebrała pierwsze zamówienia. Było całkiem zabawnie udawać
pokojówkę. Do wszystkich trzeba się zwracać per Pan/Pani, ponadto każdy był
bardzo miły. Szybko nauczyłam się podstaw i zanim się zorientowałam, wybiła
godzina zamknięcia. Wyprosiłyśmy wszystkich klientów i poszłyśmy na zaplecze
się przebrać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ta praca bardzo przypomina mi anime "kaichou wa maid sama", czy jakoś tak to się pisało :D. Ciekawe, czy tu też ktoś się dowie o jej pracy i będzie miała swoich psychofanów fanboyów XD. A może dowie się o tym Max... Upsss...
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ali kciuki na tych wyborach, jednakże najpierw muszę je jej urwać... No nieważne. Bądź, co bądź, jeśli miała takich ludzi do pomocy, to Melania nie może wygrać (YESS!), no chyba że jesteś trollem XD.
Rozdział świetny, jak i również ty, czekam do kolejnego, życzę dużo ciastek, weny, czasu i pozdrawiam <3.
Ps. Jeśli obie nawzajem się uwielbiamy, to to już coś znaczy ( ͡° ͜ʖ ͡°) jk.
Rzeczywiście sam pomysł rodzaju kawiarenki był wzięty właśnie stąd :D Myślę, że Alice czeka wiele nowych doświadczeń ^^ Dzięki za ciastka♥♥ No i za przeczytanie :D
OdpowiedzUsuńPs Hihi to znaczy bardzo dużo ( ͡° ͜ʖ ͡°) Buziaki kochana hahah ;*