czwartek, 15 czerwca 2017

Rozdział 40

„Nie mam wyboru, muszę znaleźć pracę..”
            -..dlatego ogłaszam wybory na przewodniczącą Rady Uczniowskiej – skwitowała starsza. – Będziecie mieli możliwość wyboru. Przemyślcie to.
Spotkanie wkrótce się skończyło, a ja stojąc na środku czułam się jak marny eksponat w marnym muzeum. Byłam strasznie zdenerwowana, nie było mowy o roli przewodniczącej.. miałam być pomocą, POMOCĄ. Po tym jak uczniowie zaczęli opuszczać salę szybko dogoniłam panią Dyrektor.
-Słucham, Alice. – odparła, jakby wiedziała że przyjdę.
-Miałam być zwykłą pomocniczką. Tak pani powiedziała. – próbowałam mówić spokojnym tonem.
-Plany się zmieniły, Nataniel zaoferował się jako wiceprzewodniczący, aby pomóc którejś z was. Poza tym.. – uśmiechnęła się kpiąco. –.. nie wiadomo kto wygra, czyż nie? – uśmiechnęła się i odeszła.
No właśnie.. Nie wiadomo czy wygram, a już wszystko planuje. Może w głębi serca chcę zająć to stanowisko.. Niech to, ta kobieta zdecydowanie potrafi zasiać ziarno niepewności.
-Courtney! – usłyszałam wołanie z drugiego końca Sali.
-Co chcesz, Black? – podeszłam do stojącego przy ścianie osobnika.
-Idziemy gdzieś po szkole? – uśmiechnął się zawadiacko.
-Przykro mi Adonisie, ale mam pilną sprawę. – pocałowałam go w policzek.
-Jaką? – błysnęły mu oczy, jakby chciał mnie prześwietlić.
-Jutro. – zamknęłam oczy na znak odpuszczenia.
-Pff… Chodźmy. – skierowaliśmy się do budynku szkoły na pozostałe lekcje.
Ze wszystkich sił próbowałam się skupić na zajęciach, lecz moje myśli lawirowały między szkolnymi wyborami, nowym dzieckiem w rodzinie oraz dzisiejszym spotkaniem w sprawie pracy. Mam nadzieję, że to się uda…
Gdy zadzwonił ostatni dzwonek przypomniałam sobie, że czeka mnie jeszcze dodatkowa godzina. Posłusznie udałam się do Sali A i usiadłam w ławce. Po chwili dołączył do mnie Kastiel.
-Już myślałam, że zapomniałeś.. – westchnęłam.
-Cieszy cię fakt pozostania ze mną dłużej? – uśmiechnął się kpiąco.
-Przypominam ci, że przyjdą jeszcze inni.. – poklepałam miejsce obok mnie, czerwonowłosy zaczął iść w tym kierunku. – Tu będzie siedzieć Rozalia… Och, chyba nie myślałeś że to dla ciebie, prawda? – zdobyłam się na najbardziej krzywy uśmiech jaki ten świat widział, Kastiel zbliżył się do mojego ucha.
-Oj, Courtney. Chyba niedługo będę musiał cię ukarać… – wyszeptał
-Ty chory zboczeńcu! – zrobiłam się cała czerwona.
-No co jest? Za to mnie kochasz… – uśmiechnął się zgryźliwie.
-Cicho bądź i siadaj już! – zaśmiałam się.
Wkrótce przyszła Rozalia, Linn, Iris i Violetta wraz z Alexy’m, Lysandrem, Arminem i Kentinem. Zdziwiłam się widząc ich wszystkich
-Nie myślałam że te wybory są dla was tak ważne. – uśmiechnęłam się
-Nie są, to ty jesteś dla nas ważna. – odparła Roza
Od razu zrobiło mi się milej, a wszystkie zmartwienia odeszły w niepamięć. Gdy wszyscy się rozsiedli rozpoczęliśmy długą debatę na temat „Co być powinno, a czego być nie powinno”. Patrząc na ich zaangażowanie, nabrałam humoru. Nadal nie chcę być przewodniczącą, ale nie mogę w tej sytuacji pozostać obojętna. Zdam się na los, zawsze to robię…
-No, to do roboty! – uśmiechnęłam się do siebie.
-Chyba ktoś tu nabrał pewności siebie, hę? – mrugnęła do mnie Linn.
Ta godzina zleciała nam bardzo szybko. Próbowałam przekonać ich do tego, aby nie robili zbędnego halo, lecz „oni już postanowili”. No nic, pozostaje mi tylko czekać na to, co nadejdzie. Hej, w końcu nie może być tak źle, nie?
Gdy wyszłam ze szkoły skierowałam się na stację. Tylko stamtąd mogłam dojechać do tej kawiarenki. Autobus odjeżdżał za pięć minut, więc szybko kupiłam bilet i do niego wsiadłam. Jako, że ludzie wracali o tej godzinie z pracy, nie było miejsc siedzących. Złapałam się poręczy i w ciszy czekałam na swój przystanek.
-Z tego, co sprawdziłam w internecie to powinnam wysiąść tu. – wyszeptałam.
Wysiadłam w centrum. Czując grunt pod stopami rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się po drugiej stronie miasta, więc trudno mi było znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Podeszłam do nieopodal stojącej pani i spytałam ją o drogę. Po szczegółowym wytłumaczeniu mi trasy ruszyłam na spotkanie. Okazało się, że kawiarnia wcale nie znajdowała się tak daleko. W ciągu paru minut znalazłam się przy wielkiej, ślicznie ozdobionej tabliczce „Meido Café”. Gdy tylko postawiłam tam stopę zostałam przywitana przez dziewczyny w strojach pokojówek. W pierwszej chwili pomyślałam, że zabłądziłam i trafiłam do jakiegoś burdelu, ale szyld wyraźnie wskazywał to miejsce.
-Witaj, panienko! – odezwały się przyjaźnie.
-Emm... – zaczęłam. – J-Ja przyszłam w sprawie pracy…
-Zapraszamy! – złapały mnie za rękę i zaprowadziły na zaplecze, gdzie znajdowała się śliczna, wyglądająca bardzo młodo, fioletowowłosa kobieta.
-Dzień dobry.. – uśmiechnęłam się niepewnie.
-O matuniu! – podbiegła i złapała mnie za policzki. – Idealna! Naturalny wdzięk, wstydliwy charakter.. Masz, załóż to. – podała mi strój pokojówki.
To wszystko działo się tak szybko, zaprowadziły mnie do szafek, gdzie zostawiały swoje rzeczy. Pomogły mi się ubrać, ponieważ ten strój to istna plątanina dziur i otworów. Gdy już byłam gotowa, wszystkie bacznie mi się przyglądały z uśmiechami na twarzach.
-Wyśmienicie. – skwitowały naraz.
-Jestem Marcilla, szefowa – przytuliła mnie fioletowowłosa. – Mów mi Marci.
-Ja jestem Erika – odezwała się dziewczyna o kasztanowych włosach.
-Ja to Amy. – zaśmiała się blondynka.
-Witamy na pokładzie... – Erika popatrzyła na mnie troskliwie.
-Alice. – nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wypełniał mi całą twarz. – Mówcie mi Ali.
-Śliczne imię! – krzyknęła Marci.
Dziewczyny zaraz mnie o wszystko przepytały, były naprawdę przyjazne. Zanim na dobre się rozkręciły do pokoju weszła kolejna osoba. Była to dziewczyna o słodkiej buzi i różowych włosach. Wyglądała naprawdę uroczo.
-Goście się niecierpliwią... – westchnęła.
-Tak, już idziemy! – dziewczyny szybko wróciły do pracy.
-Jestem Haylie – podeszła do mnie.
-Alice, nowa. – uśmiechnęłam się.
-Już czuję napływ nowych klientów!! – znikąd wyłoniła się Marcilla. – Chodźcie na salę.
Gdy wyszłam do ludzi, poczułam się trochę nieswojo. Od razu przeleciałam wzrokiem po sali, aby spojrzeć czy nie ma tu nikogo znajomego. Na szczęście sami obcy, zdziwiłabym się gdyby było inaczej w końcu moja szkoła leży na drugim krańcu miasta.
-Hej Marci, czy to nowa pokojówka? – usłyszałam głos jednego z klientów.
-Tak, to Ali odparła z pełnym przekonaniem.
-W takim razie, witaj Ali! – odezwał się jego kolega.
Wiedziałam, że dobrze wybrałam. Panowała tu przyjazna atmosfera, mam tylko nadzieję że szybko się przyzwyczaję do tych nowych ciuchów..

Wkrótce Erika wysłała mnie, bym zebrała pierwsze zamówienia. Było całkiem zabawnie udawać pokojówkę. Do wszystkich trzeba się zwracać per Pan/Pani, ponadto każdy był bardzo miły. Szybko nauczyłam się podstaw i zanim się zorientowałam, wybiła godzina zamknięcia. Wyprosiłyśmy wszystkich klientów i poszłyśmy na zaplecze się przebrać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

2 komentarze:

  1. Ta praca bardzo przypomina mi anime "kaichou wa maid sama", czy jakoś tak to się pisało :D. Ciekawe, czy tu też ktoś się dowie o jej pracy i będzie miała swoich psychofanów fanboyów XD. A może dowie się o tym Max... Upsss...
    Trzymam za Ali kciuki na tych wyborach, jednakże najpierw muszę je jej urwać... No nieważne. Bądź, co bądź, jeśli miała takich ludzi do pomocy, to Melania nie może wygrać (YESS!), no chyba że jesteś trollem XD.
    Rozdział świetny, jak i również ty, czekam do kolejnego, życzę dużo ciastek, weny, czasu i pozdrawiam <3.

    Ps. Jeśli obie nawzajem się uwielbiamy, to to już coś znaczy ( ͡° ͜ʖ ͡°) jk.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście sam pomysł rodzaju kawiarenki był wzięty właśnie stąd :D Myślę, że Alice czeka wiele nowych doświadczeń ^^ Dzięki za ciastka♥♥ No i za przeczytanie :D

    Ps Hihi to znaczy bardzo dużo ( ͡° ͜ʖ ͡°) Buziaki kochana hahah ;*

    OdpowiedzUsuń