wtorek, 27 czerwca 2017

Czerwony Rozdział 42

Rozdział 42 PERSPEKTYWA KASTIELA
Jesteś masochistką”
            Rano, gdy wstałem, chciałem objąć Alice, ale zauważyłem że nie ma jej w łóżku. Niechętnie podniosłem się z łóżka i prawie natychmiast spostrzegłem, że coś jest z nim nie tak. Wspominając to, co wczoraj między nami zaszło, jakoś wcale mnie to nie dziwi... Ubrałem się i postanowiłem zejść na dół z nadzieją, że spotkam tam Alice. Gdy wyszedłem na korytarz machinalnie poczułem zapach spalenizny. Zszedłem więc na dół i skierowałem się do kuchni. Tak jak myślałem, Courtney stała przy kuchence i próbowała coś ugotować.
-Spalisz mi dom.. – powiedziałem, po czym położyłem ręce na jej talii.
-Kastiel, przestraszyłeś mnie! – jęknęła i odwróciła się twarzą do mnie.
-Dzień dobry, kochanie. – wbiłem się w jej malinowe usta.
-Dzień dobry.. – mruknęła między pocałunkami .
-Co ty robisz? – zapytałem oraz spojrzałem na kuchenkę.
-Chciałam zrobić nam śniadanie.. – w jej oczach było widać prawdziwe rozczarowanie, znam ją bardzo dobrze i wiem, że się denerwuje gdy czegoś nie umie.
-Zróbmy je razem. – uśmiechnąłem się i chwyciłem za patelnię, jako iż mieszkam sam musiałem sobie jakoś radzić, tym samym polubiłem gotowanie.
Postanowiłem nauczyć ją, jak się robi gofry. Wyjąłem miskę na ciasto i zająłem się szukaniem miksera oraz gofrownicy, a brunetce poleciłem wyciągnięcie wszystkich potrzebnych nam składników. Gdy już wszystko było gotowe, zaczęliśmy je łączyć. Courtney wydawała się przy tym ogromnie skupiona, ale rozczulała mnie z każdym popełnionym błędem. Widziałem jej determinacje, więc potem już bardzo dyskretnie poprawiałem jej pracę, aby się do tego nie zniechęciła. Po przygotowaniu ciasta, posmarowaliśmy gofrownicę olejem i pokazałem jej jak prawidłowo je rozlewać. Zostawiłem brunetkę przy opiekaniu, a sam zacząłem rozkładać talerze, sztućce i szklanki, do których potem nalałem soku pomarańczowego. Wyjąłem także cukier puder, czekoladę, jakiś dżem i syrop klonowy, czyli praktycznie wszystko co miałem.
-Gotowe! – usłyszałem radosny głos Alice.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Spojrzałem na zielonooką i dopiero teraz spostrzegłem z jaką dumą doprawia swojego gofra. Ja także zabrałem się do smarowania. Gdy już miałem go zjeść, kątem oka dostrzegłem że Courtney czeka na moją opinię. Z szatańskim planem ugryzłem „jej” wypiek, po czym zrobiłem najkrzywszą minę, na jaką było mnie stać.
-Co jest?! – posłała mi mordercze spojrzenie.
-To jest… – zacząłem podstępnie zszokowany.
-No mów! – odłożyła swojego gofra.
-Fe.. – jej mina była bezcenna. – Fenomenalne!
-Osz ty! – rzuciła we mnie ścierką, ale na jej twarzy pojawiła się ulga.
-Smacznego, Courtney. – zaśmiałem się jeszcze.
-Pff.. Smacznego, Black. – jej kąciki ust machinalnie się uniosły.
Reszta gofrów zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
-Naprawdę wyszły nam bardzo dobre.. – westchnęła brunetka, popijając sok.
-Bo dodałem tajnego składniku.. – powiedziałem, sprzątając ze stołu.
-Ach tak? Jakiego? – wstała i pomogła mi wynosić naczynia.
-Tajemnica. – wyszeptałem.
-Pff.. – westchnęła.
-Chodźmy na górę. – zaproponowałem uśmiechając się zawadiacko.
-A właśnie, chyba coś się stało z łóżkiem.. – zaśmiała się niewinnie.
-Hmm.. Ciekawe.. – złapałem ją za rękę i poprowadziłem na górę.
Gdy weszliśmy do pokoju, posprzątaliśmy „bałagan” i odpaliliśmy laptopa. Jak zawsze włączyliśmy jakiś film i tak zleciała nam godzinka. Alice sięgnęła po telefon, ale nagle zbystrzała.
-Co dzisiaj jest? – zapytała nagle.
-Środa? – spojrzałem w stronę brunetki.
-Kastiel! Spotkanie! – palnęła się w czoło.
-Nic się nie stanie jak nie pójdziemy. – mruknąłem.
-Oni będą tam specjalnie dla nas do cholery! – pociągnęła mnie za rękę i postawiła przed komodą. – Ubieraj się. – skwitowała krótko.
-Ty mnie ubierz. – zaśmiałem się.
-Ja muszę iść się ubrać.. – westchnęła.
-To leć, bo nie zdążysz.. – burknąłem.
-Widzimy się za pół godziny! – mrugnęła do mnie i wyszła z mieszkania.
Postanowiłem, że pójdę wziąć szybki prysznic. Dlatego poszedłem do łazienki i po kilkunastu minutach znowu byłem bogiem. Z szafy wyjąłem jakiś podkoszulek i czarne spodnie. Gdy się ubrałem, ułożyłem włosy i popsikałem się swoimi perfumami. Po wszystkim nałożyłem buty i kurtkę oraz wyszedłem z domu. Poczekałem na Alice z pięć minut, po czym zobaczyłem ją olśniewająco wychodzącą na zewnątrz. Widocznie jest skazana na bycie moją boginią..
-Ile można się szykować? – spytałem ironicznie.
-Ble, ble, ble... – zaczęła mnie przedrzeźniać.
-Grabisz sobie, dziewczynko… – złapałem ją za rękę.
-Ciekawe.. – parsknęła śmiechem.
Mieliśmy dziesięć minut do dodatkowej lekcji. Przez ciągle poganiającą Courtney sprężyliśmy się, więc do szkoły dotarliśmy parę minut przed dzwonkiem.
-Ali! – usłyszałem głos Gray.
-Cześć Roza! – uśmiechnęła się i wpadła w jej objęcia.
-Już myśleliśmy, że nie przyjdziecie.. – podszedł do mnie Lysander.
-No co wy.. Nigdy byśmy was nie zostawili! – brunetka się zaśmiała.
-Ta... Chyba ty.  – mruknąłem, a ta sprzedała mi kuksańca w brzuch.
-To... Jak było w szkole? – sprytnie zmieniła temat.
-Po staremu... Nudy, nudy i jeszcze raz nudy... – odezwał się Armin.
-Tak... A wy gdzie się podziewaliście? – Alexy się wyszczerzył, więc zmierzyłem go tylko wzrokiem.
-Witam zgromadzonych... – spostrzegliśmy idącego w naszą stronę Faraza.
Potter otworzył nam salę, po czym rzucił krótkie „powodzenia” i wrócił do pokoju nauczycielskiego.
-Myślicie, że Dyrka kazała mu nas zostawić samych? – zaśmiała się Violetta.
-To bardzo... prawdopodobne. – dopowiedziała jej Rozalia.
Po chwili rozsiedliśmy się wokół ławki i znowu wszyscy zaczęli pracować, nawet Alice.
Gdy była skupiona wyglądała tak.. słodko. Nie tak, jak zawsze. To znaczy.. Nie mówię, że jest odpychająca, chociaż jednak.. dobra, na pierwszy rzut oka nie jest zbyt kobieca.
Nagle poczułem kopnięcie pod stołem, okazało się że ja się zapatrzyłem, a brunetka to zauważyła. Uśmiechnąłem się zadziornie, lecz Courtney szybko wróciła do pracy. Aby nie dać za wygraną zacząłem dotykać swoją nogą jej nogę, po chwili na twarzy zielonookiej zagościł lekki uśmiech.
-No, to mamy plakaty! – po kilkunastu minutach odezwał się Kentin.
-Plakat. – poprawiłem go.
-Nie, teraz trzeba to tylko pokserować i tyle. – uśmiechnęła się Iris.
-Świetna robota, Violetto! – usłyszałem głos Alice.
-To nie tylko moja zasługa... – odpowiedziała nieśmiało, lecz radośnie.
-Nie tylko twoja, ale to ty, tak to ślicznie namalowałaś! – pochwalił ją Alexy.
Fioletowowłosa nic nie odpowiedziała, ale chyba naprawdę była szczęśliwa. Wkrótce ja i Lysander dostaliśmy Gra-ney’owy* rozkaz pójścia do kserokopiarki. 


*kombinacja nazwiska Rozy i All(wiecie, myślałam że to będzie zabawne) XD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak tam u Was, moi wierni czytelnicy?
Dziękuję za każde wyświetlenie♥ Nie zapominajcie o tym, że Wasze zdanie liczy się dla mnie najbardziej! 
(fajnie by było gdyby Kastiel istniał naprawdę... :( )

4 komentarze:

  1. “znowu byłem bogiem” ... To on był nim kiedykolwiek? I tekst, że nie wygląda zbyt kobieco...xD gdyby Ali to słyszała, haha.
    W ogóle przez to, że Cas się w nią zapatrzył, to wyobraziłam go sobie, jak takiego zfriendzonowanego nastolatka, który z zauroczeniem patrzy na swoją nieosiągalną miłość, nie wiem, co ze mną nie tak xD.
    Ogółem to kocham twoje rozdziały, ale moje serduszko boli to, że jak się wkręcę, to się kończą :(. I fakt! Szkoda, że Castiel nie istnieje naprawdę.

    Ps. Ale tego paska to ci zazdroszczę.

    Pss. Długość rozdziału nie ma znaczenia, gdy jest świetna jakość, toteż kocham to <3.

    Psst, pozdrawiam, bezpiecznej drogi/siedzenia w domu/co tam robisz w wakacje i oczywiście weny i ciasta urodzinowego, bo nie wiem, kiedy masz urodziny (załóżmy, że dzisiaj), STO LAAT! <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby to słyszała to prawdopodobnie dostałby za swoje hahah Ale bijmy mu brawa, bo wyszedł z tego friendzone XD Dzięki za przeczytanie♥ Pozdrawiam i również życzę BEZPIECZNYCH wakacji hihi (odpowiedzialnamatkaautorka). Urodziny mam w listopadzie, ale... DZIĘKUJĘ!!♥ hahah
      Buziaki♥

      Usuń
  2. będzie kolejny rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń