niedziela, 21 maja 2017

Rozdział 36

„Nie miałaś być chłopcem?”
            -Alice! – usłyszałam znajomy ochrypły głos, po chwili poczułam jego ręce na moim brzuchu.  Idziemy.
To był Black. Odciągnął mnie gdzieś dalej, z dala od ciekawskich oczu.
-Oszalałaś? – złapał moje ramiona. – Co ty robisz? Spuszczam cię z oczu na chwilę, a ty postanawiasz się bić? – wydawał się zaskoczony.
-To ona ściągnęła tu Maxa. – wyszeptałam. – Zrozum. Nienawidzę tej dziewczyny tak jak wysokości, a nawet bardziej..
-To się dobraliśmy.. – zaśmiał się. – Muszę ci powiedzieć, że całkiem dobrze zadałaś cios.. Ale wolę nie wiedzieć, gdzie się tego nauczyłaś.
-Wiedziałam, że zawsze mogę na ciebie liczyć. – uśmiechnęłam się niewinnie.
-Chodź, idziemy do autobusu. – pociągnął moją rękę i wprowadził do autokaru. – Tu będziemy siedzieć. – wskazał na puste miejsca. – Więc teraz tu zostań, a ja za chwilę wrócę..
Wyjęłam z plecaka komórkę i zaczęłam grać. W sumie, to mi ulżyło jak jej przywaliłam. Czasem trzeba wypuścić emocje..
Nagle do autobusu zaczęli wchodzić uczniowie. Wśród nich była także Amber, która przykładała coś do twarzy. Gdy przechodziła obok z jej ust było słychać ciche wyzwiska pod moim adresem, ale nie przejmowałam się tym. Blondi poszła na końcowe siedzenia, a za chwilę zjawił się mój ukochany.
-Okej… Teraz nie będziesz miała problemów, ale postaraj się już nie bić. Tak na przyszłość.. – ukradkiem pocałował mnie w policzek, a ja poczułam że lekko się zarumieniłam.
-Zrozumiano. – posłałam mu ciepły uśmiech.
Podróż do lasu minęła mi bardzo szybko. Może dlatego, że na chwilkę przysnęłam, ale niemniej było miło. Rozmawiałam raz z dziewczynami, raz z Kastielem. Wygląda na to, że ten drobny incydent poszedł w niepamięć.
-Uwaga młodzieży. Dotarliśmy na miejsce.. – usłyszeliśmy głos pani Dyrektor.
-No, to zaczynamy.. – westchnęłam do siebie.
Po chwili wszyscy zaczęli wychodzić na zewnątrz. Postanowiłam, że nie będę się pchać i poczekam, aż wszyscy wyjdą. Gdy autokar opustoszał, wzięliśmy plecaki i również poszliśmy na „start”. Po drodze spotkałam Jade’a.
-Alice, jak miło cię widzieć! – uśmiechnął się ciepło.
-Cześć, Jade! – zaśmiałam się. – Co tu robisz?
-Pomagam przy jakimś zadaniu.. – uniósł brew i spojrzał na Kastiela.
-Jak tam z Iris? – wypaliłam.
-Iris? Ach.. No, ten.. – zaczął kręcić.
-Nie powiedziałeś jej? – westchnęłam. – Mój jedyny dobry uczynek poszedł na marne!
-Haha, poradzisz sobie z tym. Do zobaczenia Alice! – machnął ręką i poszedł.
Spojrzałam na Kastiela.
-To był typ z klubu ogrodników? – burknął.
-Ta. – rozejrzałam się dookoła, uwielbiam przyrodę.
-Co ci? – spojrzał na mnie kpiąco.
-Co ma być? – ucięłam temat i powędrowałam dalej.
Po drodze trafiliśmy na Lysandra i Nataniela. Szepnęłam Blackowi, aby powstrzymał się od komentarzy, a ten tylko się zaśmiał.
-Kogo my tu mamy? – uśmiechnął się zgryźliwie. – Cześć, Lysander!
-Cześć chłopaki! – poprawiłam i trzepnęłam go dyskretnie w ramię. – Gotowi na bieg?
-Można tak powiedzieć.. – westchnął Nataniel.
-Tylko niczego sobie nie uszkodź. Nigdzie nie znajdziemy drugiego takiego! – Kastiel zaczął imitować mój głos.
-My już lepiej pójdziemy… Powodzenia wam! – uśmiechnęłam się przepraszająco do Nataniela i pożegnałam się z Lysem.
Pociągnęłam za sobą czerwonowłosego, który nie zdawał sobie z niczego sprawy.
-Nie mogłeś sobie tego darować?! – spiorunowałam go wzrokiem.
-Sorry. To jest silniejsze ode mnie.. – zaśmiał się. – No chyba się nie obrazisz..
Milcząco wbiłam w niego swój wzrok.
-Dobra, przepraszam. Tylko nie patrz już tak na mnie, bo wyglądasz jakbym ci kogoś zabił. – podszedł do mnie z zamiarem objęcia, ale odsunęłam się.
-Sorry. To było silniejsze ode mnie. – zniżyłam głos.
-Jesteś okropna, Courtney. – skwitował.
-Ty też, Black. Ty też.. – uśmiechnęłam się zgryźliwie.
Chwilę później doszliśmy na zbiórkę. Gdy Dyrka wraz z Farazem dali uczniom długi wykład na temat bezpieczeństwa i instrukcji, rozpoczął się wyścig. Każdy dostał listę potrzebnych rzeczy i dodatkowe instrukcje. Gdy usłyszeliśmy gwizdek, ruszyliśmy przed siebie. Pierwsze zadanie okazało się bardzo proste. Trzeba było znaleźć parę rzeczy, które były naprawdę beznadziejnie schowane. Będąc w parze z buntownikiem, można by rzec że jest się solo. Leń, nic nie robił i dodatkowo mnie pośpieszał. Czas bardzo szybko płynął. Wykonywaliśmy zadania, spadłam z drzewa rozwiązywaliśmy zagadki, ledwo wytrzymywałam z Blackiem spotykaliśmy naszych przyjaciół, chciałam do domu świetnie się bawiliśmy, aż w końcu trafiliśmy do ostatniego etapu, gdzie ponownie przywitał nas Jade.
-Okej, musicie znaleźć sześć niebieskich szarf. Po wszystkim macie do mnie przybiec, jasne? – uśmiechnął się i nas pospieszył.
Szliśmy jakąś drogą, póki nie zobaczyłam czegoś w krzakach. Okazało się, że jest tam pierwsza szarfa, ale leży na niej mały jeżyk. Spojrzałam na Kastiela.
-Przesuń go.. ale delikatnie! – rozkazałam mu.
-Pff..  – westchnął i pochylił się nad zwierzęciem.
Myślałam, że nic nie może się nie udać, ale po chwili usłyszałam soczyste przeklęcia ze strony buntownika.
-Co się stało? – zapytałam zdziwiona.
-Zaatakował mnie skurczybyk! – warknął.
-Mam uwierzyć, że mały jeż cię zaatakował? – zaśmiałam się.
-Teraz milcz. – spojrzał się gniewnie.
-Pokaż to Herkulesie.. – parsknęłam i wzięłam jego rękę, w którą były powbijane małe igiełki
Po kolei zaczęłam je wyciągać, oczywiście słuchając przy tym marudzenia czerwonowłosego.
-Gotowe. Wielki Kastiel Black uratowany od śmierci spowodowanej ukłuciem jeża… – uśmiechnęłam się kpiąco.
Postanowiłam przejąć na siebie to ciężkie brzemię i podeszłam do malucha.
-Chodź tu.. – delikatnie przewróciłam go na brzuch, po czym przesunęłam kilka centymetrów dalej – Gotowe! – oznajmiłam, trzymając w ręku zyskaną szarfę.
-Nikomu ani słowa.. – skwitował krótko Black.
-Oczywiście.. zaśmiałam się.
Resztę szarf znaleźliśmy bez wielkich problemów. Szybko wróciliśmy do Jade’a, ale zobaczyliśmy że nie jesteśmy sami. Przed nami stali Nataniel i Lysander. Oddaliśmy materiały Jade’owi i pośpiesznie pokierowaliśmy się wytyczoną przez zielonowłosego ścieżką.
-Czekaj… pójdziemy tędy. – odezwał się Kastiel.
-Ale to nie nasza ścieżka! – spojrzałam na niego pytająco.
-Idziemy. Inaczej gospodarzyk nas prześcignie. – burknął zdeterminowany.
Spojrzałam na „naszą” nową ścieżkę, która najwidoczniej nie należała do popularnych.
-Źle to wygląda… – wyszeptałam w duchu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

5 komentarzy:

  1. "Nigdzie nie znajdziemy drugiego takiego" kocham xD. Przepraszam, że zacytowałam, ale to było silniejsze ode mnie (XD). Już widzę to, jak się gubią w lesie *uuu spoiler* to będzie zabawne. Co do Armina, to w sumie masz rację. Gdyby tak się zastanowić, to pewnie tylko złoży jakieś zeznania i tyle. Czyli jak rozgryźć twórców! <3 Powracając, Max jak wnioskuję z twojej wypowiedzi, zrobi coś złego, a złe rzeczy są interesujące (chyba za dużo "Nie jestem seryjnym mordercą" Dana Wellsa... Swoją drogą, polecam :3). Rozdział świetny i czekam na kolejny, także życzę dużo czasu, weny i słodziutkich jeżyków. Ale mają być słodkie, a nie rozjechane :/ <3. A i dziękuję za szczęście w guziczkach <3.

    [Jeśli ten komentarz się pojawi, to dobrze kliknęłam]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha cytuj cytuj XD! Zobaczymy jak wątek Maxa się rozwinie ;) Zaciekawiła mnie ta książka Wellsa, więc podejrzewam że niedługo po nią sięgnę♥
      Dzięki za wpadnięcie i za jeżyki <333 Na szczęście dobrze kliknęłaś haha

      Usuń
  2. Albo zamówił broń nuklearną. Pan od geografii takie lubi. Zwłaszcza gdy siedzi w dark necie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo zobaczył strony, na które wchodził Faraz ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    2. Tych to lepiej nie oglądać ( ͡° ͜ʖ ͡°) xD

      Usuń